13.02.2025

„Człowiek, który przestaje się dziwić, jest wydrążony, ma wypalone serce.
W człowieku, który uważa że wszystko już było i nic nie może go zdziwić,
umarło to co najpiękniejsze – uroda życia.”
Ryszard Kapuściński

2 stycznia 2025, czwartek

Budzę się 8.15 czasu lokalnego, więc śpię 12 godzin, bez przerwy. Tomek się wybudza o północy i nie śpi kilka godzin. W ciągu dnia jest lekko nieprzytomny. Jak się dowiem kolejnej nocy, i mnie to czeka. Standard przy przesunięciu czasowym.

Po przebudzeniu idziemy na śniadanie. Ja biorę europejskie czyli jajka sadzone, grzanki, trochę warzyw. Tomek bierze omleta z miodem. Kawa i owoce.

Idę na masaż, bo pan tuk tuk dopiero o 12.00. Chcę po tych podróżach, by mnie pani pougniatała. Masaż, gdzie zawsze, 20 minut piechotą, ale Tomek zamawia mi tuk tuka za dolara.

Masaż czynny 24 h na dobę 😊 Nie ma tłumów. Pani trochę delikatna, mówię jej, że może mocniej. Jest jednak zbyt delikatna, pewnie jutro powtórzę. Po godzinie żegnamy się. Płacę 5 USD, bez zmian.

Wracam, przygotowujemy zdjęcia na tegoroczny konkurs ZPFP, kawa, wczesny lunch u nas w hotelu i w drogę! Na lunch biorę wędzoną, suszoną rybę z sałatką z mango oraz zupę tom yum z owocami morza. Tomek bierze red curry z wołowiną. Butelka wody, bo trzeba się nawadniać.

Witamy się serdecznie z panem tuk tukiem, który już na nas czeka w holu hotelowym.

12.15 ruszamy. Wszystko jak zwykle. Here we go again 😊

Jedziemy do centrali kompleksu Angkor Wat, by kupić bilety na cały miesiąc. Pani mówi, że mają teraz ok. 4 tysięcy turystów dziennie. Przed pandemią było 7 tysięcy. Powoli dochodzą do siebie.

12.50 jedziemy teraz na górę, gdzie stoi świątynia Phnom Bakheng.

Zbudowana w IX wieku, prawie 200 lat wcześniej niż słynne Angkor Wat. Pierwotnie świątynia była poświęcona bóstwu Shiwa, a następnie zamieniona na miejscu kultu Buddy. Dzisiaj to bardzo popularne miejsce na oglądanie zachodu słońca, a dodatkowo jedna z najbardziej zagrożonych zniszczeniem świątynia w kompleksie Angkor.

My nazywamy to miejsce „Górą Słoni”, bo jeszcze do niedawna trasa, którą wędrujemy, była trasą pokonywaną przez słonie.

Tu zawsze wszystko się dla nas zaczyna…tu znaleźliśmy ogromną ćmę, gekony, węża.

Tym miejscem witamy się z Angkor, które stąd widać w oddali, przez gęstwinę dżungli.

13.10 pan wysadza nas pod górą. Umawiamy się z powrotem o 18.00.

17.49 jest zachód słońca. Chcemy być na górze do zachodu. Pewnie przyjdzie sporo turystów, bo to miejsce jest właśnie popularne ze względu na zachód słońca i oświetlone Angkor Wat.

Tymczasem na razie jesteśmy tu sami😊

Jesteśmy u siebie…

Wchodzimy w znajomą ścieżkę. Mijają nas motyle. Wędrujemy powoli, bacznie obserwując, smakując. Znajdujemy wylinkę modliszki (czyli są!) i modliszkę, już suchą, ofiarę pająka. Przeogromny, brązowy konik polny, który ukrył się pod liśćmi, wiewiórki takie, jak w Indiach – paseczniki palmowe.

Motyle różnej maści, ogromne, żółte, czerwone, białe, czarne. Jest i nasz turkus! Ależ one pędzą!

Do góry docieramy o 15.00. Normalnie tę trasę pokonuje się w 20 minut. Nie idziemy do świątyni, ale na taras widokowy, skąd najpiękniejszy widok na Angkor Wat. Siadamy i już tak zostajemy. Pojawiają się turyści, z różnych krajów, Chiny, Japonia, Włochy, Czechy, potem wędrują na górę do samej świątyni. My zostajemy. Po 16.00 zaczynają się tabuny ludzi już do samej świątyni. Widzimy z tarasu, jak schodami sunie kolejka. My zostajemy. Światło zmienia barwę. Drzewa zmieniają kolory. Dżungla się złoci.

17.30 zaczynamy się ruszać. Idziemy kilka kroków obok, do świętego miejsca odciśniętej stopy Buddy. Ludzie się modlą. Palą kadzidła. Widać świątynię Phnom Bakheng z tłumem ludzi.

Schodzimy naszym zejściem, już szybko, bo jest szaro. Tłum wszedł i schodzi innym, szerszym zejściem, elegante. Na dole setki tuk tuków, busów, autobusów. Zgiełk i gwar. Idziemy do wc, a potem znajdujemy pana tuk tuka punkt o 18.00😊

W hotelu zostawiamy tylko rzeczy i idziemy na kolację, już głodni. Znajdujemy coś na Lok Taneuy Road, ale generalnie nie ma tu wielu przybytków. Trzeba będzie się gdzieś przemieszczać, w stronę rzeki. Koniecznie musimy też iść do naszej Ah Moly!

Tomek bierze zupę tom yum z krewetkami, a ja rybę smażoną na głębokim oleju z imbirem i drobną fasolką oraz morning glory. Pycha, pycha!

Zmęczeni, wracamy o 20.00 do hotelu i znów ta sama sytuacja. Kąpiel i do spania.

Usypiam w 3 minuty, ale…budzę się 00.50😊 jak mówił Tomek, i już nie usypiam do rana! Piszę dziennik.

Tylko, że dziś ma być intensywnie…rano targ, potem ja na masaż, o 12.00 do szkoły The Global Child, a o 13.00 pan tuk tuk i jedziemy do Angkor Wat na popołudnie, zachód słońca i dzioborożce wielkie!

Jak te plany nam się ułożą…? O tym CDN.

Prządka olbrzymia
Tłumy już się gromadzą na zachód słońca

Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry