08.05.2025
„Współczesny człowiek ma za co żyć, ale nie ma po co żyć –
ma środki, ale nie ma sensu”.
Viktor E. Frankl
W ostatni wtorek gościliśmy w Rozmowach o Szczęściu Tomasza Stawiszyńskiego – wybitnego filozofa, pisarza, felietonistę. Człowieka poszukującego.
Tomasz posiada niezwykłą w naszych czasach umiejętność. Potrafi analizować i opisywać zjawiska bez krytyki i potępienia, bez kategoryzowania na lepszych i gorszych, mądrych i głupich, wtajemniczonych i mniej. Prowadzi narrację przez tajniki teorii, zjawisk, które wpływają dziś na nasze życie, nie szukając łatwych recept, a raczej badając ich fenomen.
Skąd się bierze fascynacja ludzi astrologią, teoriami spiskowymi, religią, wreszcie nauką? Za czym tęsknimy, co sprawia, że poszukujemy?
Podkreśla przy tym, że przyszło nam żyć w czasach braku poczucia sensu.
Przychodzą mi na myśl słowa prof. Niny Witoszek, która mówi o tym, że tęsknimy za transcendencją i potrzebujemy na nowo zdefiniować wolność. Mam w głowie Viktora E. Frankla, który mówi, że „współczesny człowiek ma za co żyć, ale nie ma po co żyć – ma środki, ale nie ma sensu”.
Valerio Albisetti, szwajcarski psychoterapeuta psychoanalityczny ujmuje to tak:
„Nauczono nas, aby lękać się zewnętrznych okoliczności niemożliwych do kontrolowania. Ja jednak uważam, że lęk jest stanem, który wybieramy.
Lęk należy do systemu wartości społeczno-kulturowych, w których żyjemy, aby móc usprawiedliwić atmosferę przemocy jako jedyny środek obronny. Agresja, przemoc są niczym innym jako tylko obliczami lęku.(…)
Rzeczywistość należy odczytywać, nadawać jej znaczenie, a nie – jedynie znosić ją.(…)
Społeczeństwo zachodnie opiera się na lęku.(…)
W ostatnich czasach rozpowszechnił się sposób myślenia dość materialistyczny czy kapitalistyczny albo konsumpcyjny. Są to trzy sposoby JA. Świat JA pozbawiony sensu, tajemnicy, świętości, natomiast zdolny do przemocy, rodzący winę, lęk, chore relacje. Dlatego pewni ludzie, wychodząc od własnego JA, nie robią nic innego, jak tylko wywołują podziały, separacje, czasami rozpowszechniając jednorodność kulturową, stwarzając korzystny dla siebie porządek, w służbie ich logiki wszechmocy.(…) Trzeba byłoby się zastanowić, dlaczego ludzie nie buntują się przeciwko temu wszystkiemu.
Z lęku.
Lęku przed byciem sobą.
Lęku bycia uduchowionym.
Lęku bycia kochanym przez Boga.(…)
Prawdziwy optymizm, głęboka i trwała pogoda ducha nie wynikają z psychoterapii, ale z szerszej, psychoduchowej wizji. (…)
Zagubiwszy wielki i potężny świat mitologii chrześcijańskiej, znaleźliśmy się w czasach zdominowanych przez racjonalizm, psychologizm i konsumpcjonizm.
Dwa pierwsze próbowały czy próbują nadać znaczenie naszej obecności przez zrozumienie, kontrolę, analizowanie rzeczy i ludzi. (…) Trzeci z nich przekonał nas, że mamy wartość jako osoby tylko o tyle, o ile możemy nabywać i konsumować, ale pustka i wewnętrzna nędza, jakie wytworzył, są jeszcze bardziej rozdzierające. Myśl o tym, że nieliczni posiadają bogactwa ziemi i żyją w marnotrawstwie, podczas, gdy większość umiera z głosu; wiedza, że nieliczni decydują o losach całych narodów, przenosząc kapitał, powinna wywołać dreszcze u każdego z nas.
Z drugiej strony w przypadku braku mitów wzniosłego znaczenia może rozwijać się tylko przemoc, lęk i pustka wewnętrzna.(…)
Przede wszystkim trzeba się przekonać o tym, że doświadczenie lęku jest wyborem.”
Zatem możemy to zmienić.
Eilenberger Wolfram, autor książki: „Co Finowie mają w głowie” dostrzega:
„Ma to związek z dwoma znaczącymi cierpieniami egzystencjalnymi:
- bólem, który odczuwa każda jednostka ludzka, gdy uzmysłowi sobie, że nie jest centrum wszechświata,
- bólem, wynikającym ze zrozumienia, że nasze życzenia i potrzeby przewyższają na zawsze środki służące ich zaspokojeniu.
Cała współczesna cywilizacja, głównie zachodnia technika, ma na celu uśmierzyć (ten) ból i uśpić umiejętność właściwej oceny.
Nie oznacza to nic innego, jak świadome utrzymywanie społeczeństwa zachodniego na duchowym poziomie 5-latka – trzeba je infantylizować i dbać o jego dobry nastrój za pomocą produktów zapewniających rozrywkę.
Konsumpcja mediów prowadzi do osamotnienia człowieka, do izolacji.
Ta samotność prowadzi dalej do podejrzenia co do sensowności istnienia.
Aby je zagłuszyć, każdy z osobna wybiera kolejną, coraz bardziej krzykliwą i zdziecinniałą ofertę rozrywkową…
Spirala oszołomienia postmodernistycznego konsumeryzmu techno nakręca się…
Kto rodzi się w tym kraju, zyskuje wraz z mlekiem matki pewność, że NIE JEST w centrum wszechświata.
Pojmuje, że TYLKO NIELICZNE z życzeń, które człowiek kieruje pod adresem swojej tak zwanej rzeczywistości, kiedyś się spełnią.
To nie oznacza depresji!
Finowie nie poddają się ciemności, szukają w niej swojego miejsca!
Jak o sobie mówią: są tragicznymi realistami!
Samotność i poczucie bezsensu istnienia nie są dla nich obce. Przez tysiąclecia nie mieli miast, wiosek…
Tacy ludzie szukają różnych strategii, które mają im pomóc poradzić sobie z ich rolą OUTSIDERA.
Mogą wycofywać się i postępować tak, jakby akceptacja ze strony innych nie miała dla nich żadnego znaczenia!
To prowadzi do kultu przegranego, kiedy to pokonany ogłasza sam siebie pokonanym, a w grupie jemu podobnych rodzi się oczywiście szczególne poczucie zażyłości i wspólnoty.
Inną strategią outsidera jest POSZUKIWANIE DLA SIEBIE NISZ, które leżą z dala od tego, czy interesuje się większość, i w których chce być szczególnie dobry.
Finowie dominują od lat w grze na gitarze powietrznej i wygrywają każdego roku Ornitologiczne Mistrzostwa Świata.
Specjalizują się w rzucie kaloszem na odległość, organizują Mistrzostwa Świata w Siedzeniu w Saunie, Mistrzostwa Świata w Piłce Błotnej.
Trzecia strategia outsidera. Może wycofać się we własny, stworzony przez siebie świat fantazji, do którego inni nie mają dostępu.
Jest to świat liczb, literatury lub czynności wymagających szczególnej cierpliwości.
Świat, w którym outsider nie czuje żadnego NACISKU, ponieważ NIKT OD NIEGO NICZEGO NIE OCZEKUJE! I tylko dla siebie samego może majsterkować, próbować i tworzyć!
Chodzi więc nie o „antyspołeczną postawę” Finów, ale o potrzebę wzajemnej komunikacji NA SWÓJ WŁASNY SPOSÓB.
Zatem nie chodzi o to, by „uśmierzyć ból”, ale by dzielić go RAZEM.”
Tomasz Stawiszyński, podążając tropem Jamesa Hillmana, wskazuje, że gdybyśmy na powrót włączyli bezradność, błąd, słabość, śmiertelność, lęk, podatność na zranienie do naszego życia, byłby to prawdziwy przełom, na miarę przewrotu kopernikańskiego. Wszelkie, bowiem, ucieczki od tych kategorii, spełzną (i już tak się dzieje) na niczym, na jeszcze większym pogrążaniu się w cierpieniu i bezsensie.
Pytanie, czy jesteśmy na to gotowi? I od czego moglibyśmy zacząć?
Zapraszam na Rozmowę o Szczęściu z Tomaszem Stawiszyńskim. Polecam również jego książki, a szczególnie: „Ucieczka od bezradności” i „Powrót fatum”.
Komentarze(0):