03.10.2019

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

„Między liśćmi trawy
Żaby
Bawią się w chowanego.”
Issa

 

Tuż po powrocie z Kambodży chcemy utrzymać dżunglę w pamięci i idziemy do naszego lasu. Wstajemy, jak zwykle o godzinie 3.30. Powietrze pachnie cudownie po deszczu. Mamy wyostrzone zmysły, łakniemy tej leśnej wilgoci. Jest mgła. Rześko. Tylko 10 stopni na plusie.

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

We mgle widzę lisa, który przechodzi nam drogę w oddali. Droga wyrównana. Taka „nowa”. Siadamy przy łące, na dwie godziny, choć tego wcześniej nie przeczuwamy. Piękny wschód słońca przebija przez drzewa. Pająk tka swoją sieć w kroplach rosy. Mieni się w słońcu. Naturalny Swarovski. Usypiam, a w tym czasie wychodzi obok nas, bardzo blisko, sarna. Ucieka.

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Idziemy dalej, do naszego zimorodka. Leżę i obserwuję krople na trawie. Cały świat w jednej kropli. Oko zamyka się. Gdy otwieram, mam szczęście – przelatuje zimorodek. I trzcinniczek. Nad nami lecą żurawie, czaple i bielik. Ten bielik krąży tam i z powrotem. Gdy idziemy kawałek dalej, okazuje się, że cztery bieliki zrobiły sobie ucztę. Widzimy je z daleka. Nie chcemy spłoszyć. Zatrzymujemy kadry w sercu.

W lesie spędzamy 8 godzin. I jeszcze nam mało…

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Po kilku dniach znów nas ciągnie. Pobudka 3.00 rano. Niebo nad nami czerwone. Ciepło, choć przy wschodzie jest 14 stopni Celsjusza. Chodzimy po lesie ponad 5 godzin. Na początku przybiega nam drogę sarna. Pod stopami biegają mikro jaszczurki i żabki. Mijamy żurawie, siwe i białe czaple, kaczki i kolejne dwie sarny. Skradamy się, by ich nie płoszyć. Ale w oddali słychać strzały. Polują…

Przed nosem przelatuje nam chyba-sowa z łupem. Mgnienie. Nie mamy pewności…choć i tak poziom ekscytacji zwierzyną wysoki.

Wędrujemy, a mgła się podnosi, jak w bajce. Widzę drzewa, jak Angkor. Tęsknię…

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Nagle słyszymy dźwięk, głośny, jakby motor? Przystajemy. To tupot jeleni po wodzie! Ależ niespodzianka. Niestety, szybko uciekają, nie widzimy ich ale dudnią nam w uszach…

Idziemy dalej, a tu w krzakach, przy nas dosłownie, chrumkanie. Zamieram ze strachu. To dziki! Cała wataha – dwa olbrzymy, jeden mniejszy i gromada przedszkolaków! Nie ruszyliśmy się z miejsca, to one uciekły. Dobrze, bo starsze mogą być przy młodych niebezpieczne. Nie tropimy ich dalej, choć uciekają niedaleko.

Dużo przygód na ten jeden poranek. Może trafią nam się te uciekające jelenie…? Nie trafiają, za to łapiemy ćmę, inne owady, ślimaki oraz zimorodka!

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek


Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry