07.11.2019

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Nie widzieć,
Że pokój jest biały.
Aż pomoże czerwone jabłko.
Anita Virgil

Wstajemy rano. Pijemy kawę, zjadamy bagietki. Nasza dzielnica Belleville to takie paryskie Chinatown, nawet tak jest określana przez lokalną społeczność. Chińskie sklepy, chińskie prostytutki w bramach i przy stacji metro, chińskie przekupki na ulicy, sprzedające jaja i warzywa.

Udajemy się kilka kroków do stacji metra i rozpoczynamy naszą Tour de Paris. Z naszej dzielnicy jedziemy kilka przystanków, z przesiadką, idąc klimatycznymi korytarzami.

Pierwszym naszym celem jest Muzeum Armii – Musée de l’Armée. Fascynujący świat potęgi francuskiej armii ulokowany w Les Invalides – wybudowanym z inicjatywy króla Ludwika XIV wielkim kompleksie budynków, niedaleko wieży Eiffla. Oglądam okolicę, monument otoczony ogrodem, w którym biegają króliki. Absurdy rzeczywistości.

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Od początku istnienia Les Invalides służył jako szpital i pensjonat dla inwalidów wojennych. W swoich salach mógł pomieścić około cztery tysiące chorych i rannych. Kompleks ten składa się z Pałacu Inwalidów (Hôtel des Invalides), wybudowanego w stylu klasycystycznym w 1676 oraz Kościoła Inwalidów (Dôme des Invalides), wzniesionego w 1706 roku, w którym spoczywają prochy Napoleona Bonaparte.

W muzeum podziwiamy oręża i zbroje powstałe między XIII, a XVII wiekiem; kolekcje broni i modeli żołnierzy różnych epok. Precyzyjnie wykonane. Ciekawostką jest szabla króla Jana III Sobieskiego, którą znajdujemy w jednej z gablot. Oglądamy czasową wystawę ogromnych makiet fortyfikacji francuskich, m.in. na wybrzeżu Morza Śródziemnego, Oceanu Atlantyckiego oraz w Pirenejach. Przeraża mnie ten świat militariów…

Wreszcie wędrujemy do Kościoła Inwalidów, monumentu z pozłacaną kopułą, którą już dostrzegliśmy dzień wcześniej. Tu znajduje się potężnej wielkości sarkofag z prochami największego wodza Francji – Napoleona Bonaparte. Sarkofag, jego kształt, wielkość przytłaczają i nic innego nie rodzi mi się w głowie.

Autor: Tomasz Mrozek

Odwiedziny zakończone. Zostawiamy za sobą Muzeum Armii i udajemy się na spacer w stronę Mostu Aleksandra III. Uznawany jest za jeden z piękniejszych paryskich mostów, a nazwany został na cześć cesarza Imperium Rosyjskiego Aleksandra III Romanowa, którego syn i następca, Mikołaj II, położył kamień węgielny pod jego budowę. Most nawiązuje do przymierza rosyjsko-francuskiego zawartego w roku 1892. Na moście umieszczone są godła Francji i Imperium Rosyjskiego oraz personifikacje Sekwany i Newy.

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Z mostu widzimy Grand Palais, a ja rozglądam się za wieżą Eiffla. Pojawia się i znika za chmurami. Piechotą udajemy się do punktu naszego dzisiejszego programu –  Muzeum Orsay (Musée d’Orsay). Krótko czekamy w kolejce. Może 10 minut. Mamy prawdziwe szczęście, bo w sezonie stoi się tu godzinami.

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Wchodzimy do budynku dawnego dworca kolejowego, wyśmienicie przysposobionego do prezentacji bogatych  zbiorów malarstwa, rzeźby, sztuki użytkowej, fotografii i grafiki. W oczy rzuca się ogromny zegar na szklanej ścianie.

Autor: Tomasz Mrozek

Spędzamy w muzeum ponad 3 godziny, poszukując gwiazd impresjonizmu i postimpresjonizmu. Paul Cézanne, Paul Gauguin, Édouard Manet, Claude Monet, Auguste Renoir, Henri de Toulouse-Lautrec, Vincent van Gogh i inni otwierają przed nami swoje tajemnice. „Lilie wodne”, „Maki” czy „Budynek Parlamentu w Londynie” Claude Moneta…obcować z dziełami takich sław…brakuje słów…

Gwiaździsta noc nad Rodanem” van Gogha gromadzi tłumy. Można tak stać i wieczność mija…Jest i Pablo Picasso.

Ja długo wpatruję się w obraz Gustave Moreau „Hezjod i Muza”.

Obrazy mienią się w oczach. Czarujące. Wykwintne. Znamienite. Gra kolorów, świateł, cieni, półcieni. Płótna małe i ogromne, na całą ścianę. Podchodzę bliżej. Chcę wypatrzeć te fragmenty, szczegóły, fakturę, ruch pędzlem. Ten moment, te emocje. Rzeczywistość zmiany – zmiana rzeczywistości. Subiektywne, ulotne wrażenia. Złapać je. Uchwycić. Zatrzymać. Potem śnią mi się w nocy…

Muzeum obejmuje kilka pięter. Można tu spędzać całe dnie, od rana do wieczora, odpoczywając w holu, w kafejce. Nasycając zmysły.

W pewnym momencie głód i zmęczenie zaczynają nam doskwierać. Sztuka w zderzeniu z prozą życia.

Jesteśmy w muzeum po raz pierwszy ale na pewno nie ostatni.

Wracając do domu wstępujemy do pobliskiej restauracji chińskiej i bierzemy kurczaki na wynos. Obowiązkowo gorące i chrupiące bagietki. Tu piekarnie czynne są do godziny 21-22. Miasto tętni życiem, sztuka łączy się ze smakiem, a my zbieramy siły na kolejny dzień.

 


Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry