18.06.2020

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Wieczorny most,
Tysiąc rąk
Zimnych na poręczy.
Kikaku

Przez cały okres szkolny byłam numerem w dzienniku. Liczbą. Tak pośrodku. Dlatego, gdy niektórzy nauczyciele stosowali sposób rzucania kluczami i wybierania osoby do odpowiedzi, ten „środek” padał często.

Dziś nie jest lepiej. Jesteśmy liczbą, kodem kreskowym na egzaminie, numerem w kolejce do lekarza, na poczcie, w urzędzie, a potem – na kwaterze cmentarnej. W ten sposób bardzo łatwo z relacji „podmiotowej” przejść na relację „przedmiotową”. Gdzieś granica się zaciera. Stajemy się masą, plastyczną, łatwo do kształtowania, formatowania – w szkole, w pracy, na emeryturze. Przeliczamy się, wyciągamy średnie, mediany, łączymy w zbiory, tasujemy. By jakoś się zdefiniować, nazywać, grupować, liczyć. Jesteśmy średnią z poziomu wykształcenia, wzrostu, wagi, wieku, koloru skóry. Mamy jakąś temperaturę ciała na wejściu na egzamin. Wszystkie te statystyki są ważne, istotne, coś mierzą. Ale czy to, co najważniejsze…?

Co jest miarą mojego przeżycia, przetrwania? Co jest miarą mojej emocji, ulotnego, chwilowego zapatrzenia? Ile waży mój wysiłek? Ile mierzy pasja, przyjaźń, miłość? Co jest dla mnie tak naprawdę ważne i na czym mi zależy?

Znów wracam do słów Michelle Obama w filmie „Becoming”, ponieważ utkwiły w mojej pamięci i odzwierciedlają moje myślenie i odczucia:

„Za dużo skupiamy się na statystykach, za mało na historiach. Statystyki powiedzą, w jakim college’u się uczyłaś, z historii dowiemy się, kim był twój pradziadek albo kto był twoim ulubionym krewnym.”

Czego boją się maturzyści i ósmoklasiści? Tego, że źle wypadną na egzaminach, że pójdzie im słabo, dostaną słabą ocenę, która nie zmierzy ich napięcia przed egzaminami, strachu, stresu, całej palety emocji ale i włożonego wysiłku – osobistego, rodziców, nauczycieli, przyjaciół. Nikt nie wysłucha ich osobistych historii: kim są, co myślą, dlaczego tak, a nie inaczej…?

Kogo to obchodzi?

W zamian otrzymają „suchą liczbę” z którą pójdą w świat. Przez jej pryzmat będą dalej weryfikowani w systemie: kształcenia średniego, wyższego, podziale pracy, wynagradzania, przeliczania emerytury. Będą daną statystyczną, najlepszym absolwentem ze średnią 5.0 albo słabym uczniem ze średnią 3.1. Dochodzi do tego liczba lajków na fejsie, liczba wyświetleń, zaliczonych książek, podróży, filmów, metrów na bieżni, zrobionych zdjęć itp. Będą chciały nieustannie wpisać się w cudze oczekiwania, schematy, formuły, formy. Nauczą się oczekiwania na nagrodę, zasługiwania na nią, zasługiwania na UWAGĘ. W ten sposób będą odmierzać swoją WARTOŚĆ.

Brawo.

Jesteśmy doskonali w mierzeniu tego, co nie daje szczęścia, ani w szkole, ani w pracy, ani po pracy. Nie przysparza to przyjaciół, nie dodaje odporności fizycznej i psychicznej, nie daje wsparcia w czasach izolacji. To już dawno zostało zbadane. I co z tym robimy? Nic. Brniemy dalej w systemie absurdalnych wyliczeń i łamiemy kolejne kręgosłupy ludzkie.

Co możemy zrobić?

MOŻEMY PRZESTAĆ.

Najpierw przestać siebie traktować jak liczbę, którą wpisuje się w rubrykę, by się zgadzało. A potem przestać traktować tak innych i od innych zacząć tego samego wymagać.


Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry