25.06.2020

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Depresja to nagroda za posłuszeństwo.
M. B. Rosenberg

Mieszkańcy świata zachodniego bardziej niż mieszkańcy świata wschodniego troszczą się o to, by wypaść dobrze zarówno we własnych oczach, jak i w oczach innych ludzi. Amerykanie znacznie częściej wygłaszają spontaniczne pozytywne uwagi na swój temat niż Japończycy. W książce Richarda E. Nisbetta „Geografia myślenia” czytam, że Chińczycy nie znają słowa „indywidualizm”, a najbliższe mu znaczeniowo słowo to … ”samolubstwo”. Z kolei chińskie słowo „życzliwość” oznacza „dwoje ludzi”. W naszej definicji, PWN, „życzliwy” to „przyjaźnie usposobiony”.

Skąd się biorą te różnice? Czytam dalej:

„Nie chodzi wcale o to, że mieszkańcy Azji myślą źle o swoich właściwościach, ale raczej o to, że nie podlegają silnej presji kulturowej, by czuć się wyjątkowymi lub niezwykle utalentowanymi. Celem „ja” w relacji ze społeczeństwem nie jest ustalenie wyższości albo wyjątkowości, lecz utrzymanie harmonii w sieci społecznych powiązań, służących wzajemnemu wspieraniu się, i odgrywanie swojej roli w dążeniu do zbiorowego celu.”

Nie podlegają silnej presji kulturowej, by jakoś się czuć …

A my? Niestety ulegamy i znów – ta presja, by się dobrze zaprezentować, towarzyszy nam i naszym dzieciom od wczesnego dzieciństwa. Pomyślmy o uczuciu zawstydzenia, gdy nasze dziecko, na przedstawieniu w przedszkolu, zapomni słów wiersza lub piosenki albo się rozpłacze na środku. Taki wstyd … inne dzieci tak pięknie wypadają … wszyscy patrzą …

Hodujemy dzieci, by się wpisały w nasz zabiegany świat. Byśmy się lepiej czuli. Dzieci pragną spełnić oczekiwania rodziców z czystej miłości, a potem – dla świętego spokoju. A oczekiwania mamy ogromne i one ciągle rosną. Bo świat od nas wymaga, więc my wymagamy od naszych dzieci. Koło się zamyka.

Nasze oczekiwania potężnie wpływają na życie naszych dzieci, ich myślenie o sobie, o innych, ich świat marzeń, planów. Dzieci dokładają wszelkich starań, jednak nie są w stanie im sprostać, bo nie siedzą w naszych głowach i nie żyją naszymi schematami. My nimi żyjemy i to nasz problem. Ale to, co dzieci widzą i czują, to nasze niezadowolenie, bo nie wyszło tak, jak myśleliśmy. „Nie tak to sobie wyobrażałam”. Nasze niezadowolenie blokuje dziecko, co rodzi lęk przed porażką i generuje potężny stres. Mając ciągle oczekiwania, systematycznie rujnujemy poczucie własnej wartości naszych dzieci.

„Depresja to nagroda za posłuszeństwo” – powiedział M. B. Rosenberg. I tę depresję sobie kulturowo przekazujemy.

Więzi, bezwarunkowe wsparcie i miłość oraz prawo do wolności … w takim środowisku budujemy poczucie własnej wartości naszych dzieci.

I robimy to my. Rodzice. Nikt inny.

Nie jesteśmy w stanie w pełni zdefiniować siebie. Jakąkolwiek definicją siebie obejmiemy, nie będzie właściwa, zupełna, w pełni adekwatna, wystarczająca. Jestem matką … ale nie tylko. Kobietą … ale jest coś więcej, poza płcią. Pasjonatką włoskiego klimatu … ale również kultury fińskiej, chińskiej, kambodżańskiej. Zawsze jest jakiś wymiar nie-nazwany, nie-objęty rozumem, poza schematem.

Nie potrafimy się do końca nazwać, a nawet w pełni zrozumieć. I nie musimy. Możemy po prostu to PRZYJĄĆ. Że nie ogarniemy, nie zdefiniujemy, nie zrozumiemy. Wtedy zaczniemy autentycznie doświadczać siebie, ale też tego, co jest „poza” nami. Zaczniemy wychodzić poza schemat.

Jutro koniec pandemicznego roku szkolnego.

Wszystkim Rodzicom życzę, by spróbowali w czasie wakacji doświadczyć siebie i spotkać się ze swoimi schematami w głowie. Oczekiwaniami, które noszą w sercu, może od pokoleń …

Jeśli wyjdziemy poza swój własny schemat i własną definicję siebie, zaczniemy inaczej widzieć nasze dzieci. Wyjmiemy je z ramy własnych oczekiwań, planów, wymogów, potrzeby chwalenia się ich osiągnięciami. Tej całej presji mocno w nas zakorzenionej, która nie zdaje egzaminu, bo zniewala i odbiera wolność.

Nie zaprzeczam naszej kulturze i naszej historii. Bardziej zależy mi na jej zrozumieniu i wyciąganiu mądrych wniosków na przyszłość. Może celem wychowania i edukacji powinna stać się harmonia w sieci społecznych powiązań, a nie poszukiwanie różnic, dążenie do indywidualnego sukcesu, rywalizacja, a w konsekwencji – stygmatyzacja?


Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry