13.12.2018

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

   Kto ufa sobie, ten czuje, że ma silne, trwałe korzenie.

Valerio Albisetti

Dziś wiem, że wartość mam w sobie. Jestem wyjątkową osobą. Poczucie własnej wartości, poczucie wyjątkowości a w związku z tym poczucie sprawczości to najważniejsza wartość, jaką możemy odkryć. Ale czy o tym wiemy? Czy tego uczymy? Czy wreszcie ja jako osoba czuję się wyjątkowa, jedyna, niepowtarzalna? Czy jestem unikatowa? Co lub kto o tym decyduje i dlaczego?

Cenimy trufle włoskie, belgijską czekoladę bo są dobrem rzadkim, cenimy Statuę Wolności, Sfinksa…dobra materialne itd. Dlaczego nie cenimy siebie? Bo się boimy…Bo odnosimy naszą wartość do innych a jesteśmy bezcenni…każdy człowiek posiada talenty, jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju…unikatowy. Jeśli w to uwierzy.

Nosimy w swoim sercu różne wspomnienia. Najpierw na moje poczucie własnej wartości miały wpływ opinie innych – mojej rodziny, znajomych, potem rówieśników czy nauczycieli. Każdą opinię na swój temat gromadziłam w sercu. I patrzyłam przez ten pryzmat na siebie. Nie wszystkie opinie były miłe. Pewnego razu w liceum usłyszałam od jednej nauczycielki, że mówię za cicho w czasie odpowiedzi i dostałam za to dwóję (wtedy to była najgorsza ocena). Czułam się z tym okropnie. Niesprawiedliwie. Ta sytuacja zaważyła na mojej samoocenie na długi czas…

Nosimy w sercu żale, rany, urazy. Często to wszystko nie jest nasze. Jest cudze – cudza opinia na nasz temat, cudze niezrozumienie. Często żyjemy utożsamiając się w pełni z tym, co nam powiedzieli inni – jakie wzorce społeczno-kulturowe nam przekazano. Żyjemy dla kariery, dla pozycji finansowej. Żyjemy po to, by czuć się akceptowani, dowartościowani, docenieni przez innych.

Jedyne, co możemy zrobić, gdy jesteśmy już świadomi, dojrzali, dorośli – możemy sami ze sobą to zweryfikować. Stanąć ze sobą twarzą w twarz i uporządkować wszystko, co nosimy w sercu, by nie było dla nas ciężarem. Nie mówię o zapominaniu czy negowaniu albo pomniejszaniu znaczenia różnych wydarzeń, ale o znalezieniu właściwego im miejsca. A przede wszystkim uznaniu, że o mojej wartości decyduję ja. Nikt inny. Jeśli ja wierzę i czuję się wartościowa, będę umiała docenić drugą osobę i uznać jej wartość. Jeśli ja siebie kocham, umiem kochać drugiego człowieka. Jeśli ja siebie lubię, umiem polubić innych ludzi. Jeśli nie czuję się godna miłości, uznania – będę uważała, że inni też nie są godni miłości, uznania. Osoba o niskim poczuciu własnej wartości uznaje, że miłość jest warunkowa. Będę cię kochać, jeśli….A to tak nie działa. Nie można kochać kogoś warunkowo. Ja nie mogę siebie kochać warunkowo – jestem dziś w dobrym humorze, więc siebie kocham, ale jeśli jestem nie w sosie – to siebie nie kocham, bo nie akceptuję swoich nieprzyjemnych uczuć.

Boimy się, że będziemy oceniani, bo mylimy błąd z osobą. Dlatego niektórzy mają skłonność do tego, by na zewnątrz udawać, pokazywać się jako silni, doskonali, pewni siebie, bezbłędni.

Nie dopuszczają pomyłek. A w rzeczywistości są słabi. Na krytykę reagują agresją. Przyznanie, że nie jesteśmy doskonali oznacza zrozumienie swojego człowieczeństwa. Można wpaść w „pułapkę perfekcjonisty”, który absolutnie nie akceptuje swoich słabości i swoich błędów ani ograniczeń. Człowiek może prezentować się na zewnątrz jako pewny siebie, silny a jednak ukrywać brak szacunku do siebie, gdy nie akceptuje swoich słabości. Można też wyglądać na człowieka niepewnego, a mimo to być świadomym swojej wartości. Mam szacunek do siebie i mogę sobie pozwolić na  przedstawienie siebie w swojej słabości. Ale jestem autentyczny. Moja wartość tkwi bowiem także w ograniczeniach.

Poczucie własnej wartości jest silniejsze od mojej psychiki, od moich myśli, od moich emocji i mojego ciała. Wypływa ze środka, ze sfery duchowej. To pewność, harmonia, siła, moc: jestem ważny, bo jestem darem, jestem tu po coś. Jesteśmy czymś więcej niż nasze „ja”, niż nasza samoocena, większym od tego, jak się czujemy. Ważne, czy odkryłam swoją tajemnicę, misję, zadanie życiowe. Jeżeli celem mojego życia jest udowodnienie, że jestem „wystarczająco dobra”, praca nie ma końca…Nie jesteśmy naszą przeszłością, historią, choć ona nas uwarunkowała.

Często poszukujemy tej tajemnicy poza nami, szukamy pocieszenia, zrozumienia, by zapełnić wewnętrzną pustkę, gdy tymczasem wartość naszego życia jest w nas, w naszym sercu. Serce dociera tam, gdzie zatrzymuje się rozum.

Trzeba walczyć o swoją oryginalność i niepowtarzalność w ludzkości czasami pesymistycznej, powierzchownej, nieodpowiedzialnej, zniewolonej, stłamszonej przez banalny przekaz medialny. Ludzie nie buntują się przeciw temu z lęku. Lęku przed byciem sobą. Lęku bycia kochanym. Ten lęk uniemożliwia prowadzenie życia naprawdę wolnego i autentycznego. I może prowadzić do dwóch sposobów postępowania: służalczego albo opierającego się na przemocy.

Rzeczywistość należy odczytywać, nadawać jej znaczenie – a nie jedynie ją znosić. Być twórcą, a nie tylko tworzywem. Masz na to odwagę…?


Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry