24.01.2019

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

„Boimy się nie śmierci, ale wyobrażenia, jakie o niej mamy.”

Seneka Młodszy

Ostatni tydzień przygniótł nas wszystkich. Wrył w ziemię. Zagościł smutek, żałość, rozpacz, strach, niedowierzanie, złość, irytacja …wszystkie te trudne emocje, na które, gdy przychodzą z zaskoczenia, raczej nie jesteśmy gotowi. My dorośli. A co mają powiedzieć dzieci? Jak im wytłumaczyć absurdy tego świata? Jak powiedzieć, że to, co widziały, albo o czym usłyszały, nie było tylko scenką z filmu ale prawdą…? To wydarzyło się naprawdę…

Ktoś kiedyś powiedział, że gdybyśmy autentycznie zaczęli zastanawiać się nad własną śmiercią, to byśmy zwariowali. Nasz piękny mózg pozwala nam się z tym oswajać…Jesteśmy tak skonstruowani, że mimo, iż rozpaczamy, idziemy np. na zakupy, kąpiemy dzieci, karmimy je. Tajemnica splata się ze zwykłą codziennością, śmierć – z kromką chleba, którą zjadamy, bo nasz organizm daje sygnał, że trzeba…Najpierw jest szok i totalne zaskoczenie, nie chcemy tego przyjąć, potem panika, strach i potężny smutek. Przychodzi też mobilizacja. Trzeba coś zrobić, iść, zjednoczyć się, być…działać…taki nasz osobisty aktywizm.

I myśmy taki teraz przeżyli. Wsiedliśmy w piątek rano do pociągu, by zdążyć do Gdańska na ostatni „sentymentalny spacer”, a potem na Mszę Św. w Bazylice Mariackiej. By być razem „ze swoimi”. Tłum w ciszy szedł w mrozie…potem stał w ścisku w kościele, by choć na chwilę dotknąć trumny Prezydenta Pawła Adamowicza. Żadnego głodu, żadnego bólu, żadnego utyskiwania, żadnego słowa. I następnego dnia to samo. W sobotę od godz. 10.00 do 15.00 tłumnie w ścisku, na stojąco, w milczeniu oddawaliśmy w Bazylice cześć i żegnaliśmy Totalnego Gdańszczanina. Pięć godzin bez ruchu. I nic nie czujesz. Tylko spływające po policzkach łzy. Świat się zatrzymał…

Starszym dzieciom nieco łatwiej wyjaśnić. One więcej rozumieją. Potrafią się wczuć. Z młodszymi jest nieco trudniej, bo nie rozumieją, dlaczego Mama, Tata, Dziadek płaczą i to tak długo…Myślę, że w tym wszystkim potrzeba nam spokoju i naturalności. Bycia prawdziwym. Myślę, że potrzebujemy w takim momencie mieć zaufanie do dziecka – często sprawy śmierci dzieci traktują mądrzej niż dorośli. Powinniśmy też być gotowi na wiele trudnych pytań, takich z rodzaju: „a dokąd odszedł? czy patrzy z nieba? czy czegoś mu trzeba?” W takiej sytuacji nie warto opowiadać dzieciom fantazji, bo mogą sobie zbudować w głowie nieprawdziwy obraz, który zaraz legnie w gruzach i będzie jeszcze trudniej – okażemy się nieuczciwymi. Jeśli czegoś nie wiemy na pewno, powinniśmy otwarcie o tym mówić – i dorosłym, i dzieciom, choć wiem, że to trudne. Ale w takiej sytuacji trzeba to zrobić: „nie wiem, jest mi bardzo trudno ..nie mogę w to uwierzyć…”. Dzieci i tak wyczytują z nas emocje, nawet jak im tego nie powiemy. A jeśli będziemy kłamać, bagatelizować, będą widziały naszą niespójność. Zbywanie dziecka w takiej sytuacji, odsuwanie go od rzeczy tak ważnych, może sprawić, że na zawsze zablokujemy w nim egzystencjalną ciekawość: „kim jestem? skąd jestem? co będzie ze mną po śmierci? jak umrę?”. Robienie ze śmierci tematu tabu nie jest dobrym wyjściem z sytuacji. Śmierć jest nieodłączną częścią naszego życia, choć zewsząd bombardują nas informacje o tym, że nie ma przemijania i że możemy być piękni i młodzi całe życie…Nasza kultura konsumpcji wyrzuciła śmierć na śmietnik historii. Pakujemy ją szybko do plastikowych worków. Nie zajmujemy się nią, bo mamy ważniejsze sprawy. Jest niepopularna, bo pokazuje naszą kruchość i wymaga zatrzymania, pokory, zamyślenia… A my nie mamy czasu, musimy biec, kupić, last minute, okazja…jutro się nie zdarzy, tylko dzisiaj…A czy masz pewność, że jutro się obudzisz? Nawet z zapełnionym po brzegi kalendarzem? Szwedzki film „Jak w niebie” z 2004 r. w reżyserii Kaya Pollaka trochę o tym przypomina…

Każdy z nas, którego dotknęło to bolesne przeżycie, ma prawo do wyrażenia swoich uczuć w żałobie. I tu nie czas na wstyd wobec naszych bliskich i dalszych. Łzy uwalniają emocje i nie powinniśmy ich skrywać. Nasza wrażliwość jest naszą największą siłą i nie musimy jej blokować. Przecież nie staniemy się inni…

Rozmawiajmy też, wspominajmy, opowiadajmy o zmarłym. Dzielmy się z dorosłymi i dziećmi bezradnością wobec śmierci ale dzielmy się wspomnieniami, bo osoby, które odchodzą, zostają na zawsze żywe w nas, w naszej pamięci. To trzeba dzieciom jasno mówić. Trzeba pamiętać i tę pamięć podtrzymywać. Nie chodzi o to, by żyć przeszłością, ale, by pamięć o Człowieku wbudować w naszą teraźniejszość i przyszłość.

Im głębsze będzie nasze przeżycie, tym żałoba będzie trwała krócej. Gdy pozwolimy na nią, damy sobie przestrzeń dla wszystkich emocji, będziemy w stanie uporządkować naszą hierarchię wartości, nadać sens. To właśnie w tym momencie pojawiają się pytania o sens życia, o przyszłość, o to, co powinniśmy zrobić? Dzięki głębokiemu przeżyciu będziemy gotowi, w dobrym czasie, na „nowe otwarcie”. Cały czas pamiętając….

„Natrafiłem kiedyś na plik rękopisów Husserla poświęconych zagadnieniu nieśmiertelności. A więc i on też… Pisał mniej więcej tak: jeśli potrafisz myśleć o swoim lęku, znaczyć to będzie, że już wyzwoliłeś się spod lęku, już przestałeś się lękać; (…) jeśli potrafisz myśleć o swojej śmierci, już jesteś ponad nią”.

Ks. Józef Tischner


Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry