25.04.2019

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

„Śliwy w kwiecie.
Moja wiosna
Jest zachwyceniem.”
Issa

W weekend przed świętami, na studiach praktykowaliśmy uważność – w byciu ze sobą, z drugim człowiekiem, z otoczeniem. Uważność oznacza też pielęgnowanie emocji – z czym teraz jestem i jak się z tym czuję?

Przypominanie sobie miłych wydarzeń i wzbudzanie przyjemnych emocji to też uważność – na to, co dobrego się w moim życiu dzieje. Potrafimy odtwarzać emocje nieprzyjemne i wracać do przykrych spraw ale to samo możemy zrobić z emocjami przyjemnymi, które nam dodają energii i wprowadzają dobry nastrój. Mogę to przeżyć jeszcze raz. Zatem wracam do mojej przyjemności czyli wizyty w lesie, którą odbyliśmy trzy tygodnie temu. Czekałam na to wyjście, bo widziałam już rozwinięte zawilce w przydrożnych rowach leśnych i bardzo chciałam podejść do nich blisko.

Jak zwykle, wczesne położenie się spać i pobudka poranna. Na dzień dobry powitał nas słowik rdzawy. Jego śpiew jest upojny. Było dość rześko, mimo, iż w południe miało być 20 stopni na plusie. Takie są wiosenne poranki.

Spacer w lesie, gdy wstaje słońce. Wyjątkowy czas. Ptaki rozśpiewują rzeczywistość. W pewnym momencie widzimy koziołka. On też nas widzi. I zaczyna szczekać. Biega i szczeka wniebogłosy. Takimi ostrzegaczami są też kruki. Gdy widzą człowieka, zaczynają ostrzegawcze sygnały.

Słońce wstaje a my wędrujemy. Widzę w oddali drzewo obsypane białym kwieciem. Tarnina nad stawem. Moja wiosna jest zachwyceniem! Obok krzykliwe łabędzie, perkozy rdzawoszyje ale i gęsi, kaczki krzyżówki, łyski, czernice. Nie zajmuję się jednak nimi. Zastygam z aparatem i uniesionymi ramionami. Skupiona na skąpanych w porannym słońcu kwiatach tarniny. Nie mogę się od nich oderwać…Gdy w pewnym momencie odchodzę, choć niechętnie, zaczynam czuć ból ramion (jak przy wieszaniu firanek). Ciepło mi. Okazuje się, że tak stałam w kwiatach, drepcząc w miejscu…półtorej godziny. Nie wiem, kiedy to minęło. Nie zdawałam sobie sprawy. Prawdziwy moment FLOW. Potem liczę minuty na zdjęciach…faktycznie. Tyle czasu. Uwielbiam ten stan. Zrobiłam mnóstwo zdjęć ale nawet, gdyby nie wyszły, to nie ma znaczenia. Znaczenie miało uczucie zachwytu w momencie patrzenia na kwiaty, na płatki, na cienie, na słupki…chwilo, trwaj wiecznie!

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Robi się coraz cieplej i wychodzą robaki. Widzimy wijące się larwy much. Takie małe, takie białe, pyszniące się w słońcu. Inne ukwiecone drzewo i wokół motyle: rusałka pawik, pokrzywnik i rusałka admirał. W słońcu wychodzi też latolistek.

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

W drodze powrotnej, na ścieżce wygrzewa się zaskroniec, który – widząc nas – szybko ucieka w krzaki. Wędruje biedronka i przylatuje żuk. Widzimy ważki, pająki oraz małego, zielonego motyla. Jeszcze nie wiemy, kim on jest. W oddali słychać dzięcioła dużego, sikorki, kosy i krzyk żurawi – teraz są ich gody. W górze nad nami – bielik. Prawdziwa dżungla.

Rusałka żałobnik pije wodę brzozową. Pozuje mi więc bezwstydnie, bo jest bardzo zajęta. Wie, co dobre…Ja ostatnio też łapałam tę słodką wodę dla nas.

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Wracając, zatrzymujemy się przy zawilcach. Na nie czekałam. Kładę się koło nich na chwilę. Jestem.

Jeszcze ostatnie spojrzenie na zwierzyniec – gdy przejazd kolejowy zamknięty, leniwe stado saren udaje gazele na pustyni.


Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry