13.06.2019

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

„Deszcz – najstarsza kołysanka świata.”
Eric Maria Remarque

22 czerwca 2018 weszliśmy w gąszcz kambodżańskiego Parku Narodowego – Ream, oddalonego od naszego lokum ok 20 km. Okazało się, że w Parku można zrobić sobie dwie wycieczki: łódką zwiedzać lasy mangrowe oraz pieszo udać się z przewodnikiem na pobliską, niedużą górę. Zdecydowaliśmy się na wędrówkę i fajnie, że z przewodnikiem, bo to zawsze trochę raźniej w takiej dżungli. Lasy namorzynowe zostawiliśmy na kolejny dzień.

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Przed wejściem do lasu ubraliśmy długie rękawy i posmarowaliśmy dobrze naszym nowym przyjacielem – repelentem Mugga Deet 50%.

Rozpoczęła się niezła przeprawa w górę chaszczami, po kamieniach, w wodzie. Wręcz przedzieraliśmy się przez tą bujną roślinność. Na początku lekki niepokój, w końcu to las deszczowy na końcu świata, ale potem, w miarę wędrówki, już się oswajaliśmy. Z mega mrówkami, termitami, olbrzymimi lianami, krzaczorami. Przewodnik nam pomagał. Wędrówka trwała godzinę. Była dość forsowna, pot ściekał nam z czoła, było parno. Na szczęście padało rano i to sporo, ale zanim przyszliśmy.

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Najlepsze, że byliśmy zaopatrzeni w różnego rodzaju napoje – wodę, pepsi, herbatę – i szczelnie ubrani. Pan przewodnik miał za to tylko jedną małą buteleczkę wody i … klapki na stopach. Jest u siebie…

W czasie pierwszej przerwy dojrzeliśmy takiego robaka, że hej. Mienił się kolorami, jak zabawka choinkowa, choć przeważała intensywna zieleń. Pozował znakomicie. Widzieliśmy olbrzymie ślimaki (duże jak pięść), jednego czerwonego robaka ale nie udało się nam go sfotografować, krocionogi, też potężne na ponad 20 cm. Słychać było śpiew różnych ptaków, było kilka motyli. Małp, pająków i węży nie widzieliśmy, ale myślę, że one nas widziały doskonale…też były u siebie.

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

 

Na samej górze ulokowaliśmy się na dużym głazie, z którego rozciągał się piękny widok na okolicę. A obok nas rosło drzewo kapokowe, podobno na razie jeszcze młode, ale robiło imponujące wrażenie.

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Trudno słowami opisać tę wyprawę. Naprawdę nigdy byśmy się nie spodziewali, że nas to spotka. Bo to była prawdziwa przeprawa przez gęstwinę, żadnej szerokiej drogi leśnej! Dzika przyroda!

Droga powrotna nieco łatwiejsza, mimo, że ta sama trasa. Wiadomo już, czego się spodziewać. Było dość ślisko na kamieniach, przewróciliśmy kilka razy, ale nic nam się nie stało. Nasz zielony robak dalej siedział na swojej gałęzi! Trafiliśmy jeszcze ważkę i motyla. Motyla odkrył pan przewodnik i nam pokazał.

Autor: Anna Hildebrandt-Mrozek

Zadowoleni, zmęczeni ale szczęśliwi wróciliśmy do naszego tuk-tuka. Potem do domu, bardzo dokładna kąpiel i odpoczynek. Na kolację zaserwowaliśmy sobie makaron z krabami i kurczaka z trawą cytrynową. Apetyt dopisał tego dnia jak nigdy!


Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry