28.11.2019
Jeden dźwięk dzwonu
Krzyk wodnego ptactwa –
I noc ciemnieje.
Issa
Nasza paryska wizyta jest bardzo intensywna. Każdego dnia odwiedzamy inne miejsce. Zbieramy wrażenia, zapachy, smaki, widoki, paryską aurę jesieni, przelotne mżawki i chwilowe okna pogodowe.
Dziś dzień spacerowy. Zmierzamy do Łuku Triumfalnego i na Pola Elizejskie. Już w tunelu widzimy kolejkę do wejścia na taras widokowy Łuku. Decydujemy się stanąć, bo nie jest duża. Wychodzimy na ulicę i stoimy pod Łukiem. Potężny, majestatyczny. Łuk został zbudowany dla uczczenia tych, którzy walczyli i polegli za Francję w czasie wojen rewolucji francuskiej i wojen napoleońskich. Na Łuku wyryto nazwiska 386 oficerów napoleońskich, w tym 7 Polaków, m.in. gen. Kniaziewicza i księcia Poniatowskiego. Na pamiątkę napoleońskich zwycięstw wyryte są także nazwy pięciu obecnych polskich miast: Gdańsk (Dantzig), Ostrołęka (Ostrolenka), Pułtusk (Pultusk), Lidzbark Warmiński (Heilsberg) i Wrocław (Breslaw). Prawie wszystko znaleźliśmy.
Standardowo już, przed wejściem przechodzimy kontrolę bagażu, a potem zaczynamy się wspinać po kręconych schodach, których jest 284. Dość wysoko, jak oceniamy po fakcie. Na górze bogata infrastruktura, sklepik z pamiątkami, hall, toalety.
Wychodzimy na platformę widokową, a tu francuski kapuśniaczek i lekki wiatr. Wieża Eiffla pojawia się i znika, podobnie, jak Wzgórze Montmartre. Podziwiamy promieniście rozchodzące się aleje. Pola Elizejskie, dalej Plac Zgody z obeliskiem egipskim, a całość wieńczy Luwr. Po prawej widać Grand Palais z flagą francuską.
Widzimy wieżowiec Montparnasse i dalej, mało widoczna Katedra Notre-Dame. Po drugiej stronie od Pól Elizejskich, niesamowite wrażenie robi nowoczesna dzielnica biznesu i sztuki, La Défense, z nowoczesnym łukiem triumfalnym, niejako stojącym naprzeciw klasycznego, Grande Arche de la Fraternité. Cudo architektoniczne. Podziwiamy ją z daleka, tym razem nie odwiedzimy tej dzielnicy. Zostawiamy sobie na inny czas.
Schodzimy z góry. Zejście łatwiejsze. Potem spacerujemy Polami Elizejskimi, w deszczu, jak z francuskich pocztówek. Po obu stronach kultowe, firmowe sklepy: Cartier, Montblanc, Dior, Swarovski, Louis Vuitton itd.
Z Pól Elizejskich metrem jedziemy kilka przystanków na Wyspę Łabędzią nad Sekwaną, w stronę Statuy Wolności. To kopia nowojorskiej i jest cztery razy od niej mniejsza. Jej historia jest bardzo ciekawa. Zaprojektował ją francuski rzeźbiarz, Frédéric Auguste Bartholdi i wzorował się na jednym z moich ulubionych obrazów, „Wolności wiodącej lud na barykady” Eugène’a Delacroix. Oryginał Statuy Wolności został podarowany w roku 1886 przez ówczesne władze francuskie Stanom Zjednoczonym w 110–lecie uchwalenia Deklaracji Niepodległości (1776).
Po spacerach, tradycyjny francuski kebab na lunch. Pogoda zmienia się. Gdy wychodzimy, Wieża Eiffla ukazuje nam się w blasku słońca.
Jedziemy teraz metrem do Sainte-Chapelle, Świętej Kaplicy z XIII w., gdzie można podziwiać jedne z najpiękniejszych i najstarsze witraże w Paryżu. Niestety, na ulicy kolejka do wejścia długa i stoi pracownik informujący, że już zamykają, więc nie ma co się ustawiać. Szkoda, bardzo żałujemy. Sporo do nadrobienia przy kolejnej wizycie.
Idziemy parę kroków do mostu Saint Michel. Pod Fontanną Saint Michel demonstracja. Z mostu widać po jednej stronie Luwr, po drugiej Katedrę Notre-Dame. Idziemy w jej stronę. Jutro już wyjeżdżamy więc idziemy się z nią pożegnać. Taka kompozycja klamrowa. Ptaki krążą nad wieżami. Pochmurno, ponuro.
Chwilę stoimy, patrzymy i wracamy. Nagle wychodzi słońce i oświetla częściowo budynki nad rzeką. Oglądam się, by spojrzeć na Notre-Dame. Tęcza nad Katedrą! Jaka cudowna! Jaki niesamowity moment, prawdziwe pożegnanie. Jestem zachwycona. Chwilowe rozczarowane tym, że nie możemy obejrzeć witraży, mija. Możemy wracać.
Wieczorem idziemy do chińskiej restauracji, by świętować rodzinne imieniny.
Komentarze(0):