05.12.2019
Dziewanna
I nic naokoło niej
Prócz powietrza.
Anita Virgil
Ostatni paryski dzień. Dziś ruszamy w drogę powrotną, na szczęście samolot dopiero wieczorem, zatem mamy jeszcze cały dzień zwiedzania. I dziś, na deser, zostawiliśmy sobie wizytę na szczycie Wieży Eiffla.
Wstajemy rano, pakujemy się, zjadamy ostatnie paryskie, bagietkowo-serowe śniadanie, i ruszamy, najpierw na drobne zakupy, a potem, metrem, pod Wieżę. Po ostatnio pochmurnych dniach, dziś nas pogoda zaskakuje, wietrznie ale przepiękne słońce i cudowne chmury. Przejrzyste niebo, doskonała widoczność, akurat na wizytę na dachu Paryża.
Zbliżamy się do Wieży i jest kolejka do windy. Stoimy w niej ponad godzinę. Mogliśmy wykupić bilety przez Internet, wówczas weszlibyśmy z biegu. Ale do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, kiedy nam się uda, właśnie ze względu na pogodę. Dlatego cierpliwie stoimy w międzynarodowym gronie, co rusz ktoś z kolejki karmi gołębie i przylatują całą chmarą pod same stopy. Przylatuje i młody szpak. Z zainteresowaniem rozgląda się po zgromadzonych, może też chce skorzystać z darmowej uczty? Jest piękny, w słońcu jego pióra lśnią wielobarwnie.
Nareszcie docieramy do kasy biletowej i wędrujemy do kontroli bagażu. Po kontroli udajemy się do windy. Wszystko doskonale zorganizowane, nie ma zatorów. My jedziemy na samą górę, z przesiadką.
Pierwszy etap trasy na luzie. Wysiadamy do przesiadki i chwilę oglądamy Paryż dookoła, jeszcze z tego niższego tarasu. Pięknie, jesteśmy pod wrażeniem. Dostrzegamy dwa czerwone, markowe samochody, zaparkowane przy Polach Marsowych naprzeciw Wieży. Szykownie.
Część osób tu zostaje, my udajemy się wyznaczoną trasą do kolejnej windy. Nagrywam wjazd i zjazd. Przeżycie duże, bo jedziemy długo tą drugą windą, a to jeszcze nawet nie połowa trasy…Porażają metalowe konstrukcje, wszystko widać, całe wnętrzności Żelaznej Damy. Inaczej, gdy jedziesz windą wewnątrz budynku. Czuję emocje i na samej górze zaczyna mnie boleć głowa. Z przejęcia, z wrażenia. Wydaje mi się, że Wieża w lekkim poruszeniu. Faktycznie, ma takie prawo, ale ja się głębiej nad tym nie zastanawiam.
Podziwiamy widoki. Bosko. Widzimy cień Wieży na budynkach pod nami. Z jednej strony Pola Marsowe i „Inwalidzi”, z drugiej Plac Warszawski. Widzimy i nasze czerwone autka, malutkie z takiej wysokości. Sekwana, statki, Wzgórze Montmartre, Katedra Notre-Dame, Łuk Triumfalny, Luwr, dzielnica La Défense. Umiem już rozpoznać podstawowe zabytki stolicy mody. Cudowne szpalery kamienic, dachów, tarasów, mikroskopijni ludzie. Naprawdę, bardzo wysoko i bardzo wyjątkowo.
Piękna pogoda, ale wieje. Nie ma tłumu, kulturalnie się przepuszczamy. Siatki dookoła, bo swego czasu sporo tam było samobójców. Spektakularna śmierć w Paryżu. W pewnym momencie słyszymy oklaski. Jeden pan oświadczył się pani i towarzysze gratulują. Romantyczne wydarzenia. Znów sacrum styka się z profanum. Miłość z dramatem.
Na samym szczycie Wieży pokój Pana Eiffla, dziś małe muzeum za szybą, z jego figurą i rekwizytami z epoki.
Zachwyceni, przejęci, nasyceni widokami, po jakimś czasie wracamy. Zjeżdżamy windą do poziomu, skąd możemy iść pieszo, po schodach.
To też nie lada gratka, bo widać wszystko, co pod stopami więc czasem świat wiruje. I można podziwiać przepiękną, stalową konstrukcję, przęsła. Na szczęście wszystko zabezpieczone. Na dole orientujemy się, że jest już dość późno więc migiem, z bagażami udajemy się do metra, a potem kolejką podmiejską jedziemy na lotnisko. Tam coś zjemy.
Na lotnisku czekamy trochę na odprawę, już naprawdę bardzo głodni. Wreszcie docieramy do naszego stanowiska odlotu a tam tylko mały bar z bagietkami. Nie mamy wyjścia, zamawiamy bułki, kawę i odpoczywamy. Dopiero teraz.
Samolot jest trochę spóźniony, odlatujemy ostatecznie 45 minut później, zatem w Warszawie biegiem, bo drugi samolot jest na styk.
Ostatecznie w domu jesteśmy o czasie, ale bagaże dolatują do nas następnego dnia. O ile my zdążyliśmy dobiec do samolotu z Warszawy, o tyle bagaży nie zdążyli przewieźć. Nie ma stresu. Wszystko ze sobą mamy. Wrażeń i wspomnień cały pakiet, możemy rozdawać jak świeże, francuskie bagietki.
Komentarze(0):