12.12.2019
Dobry świat: rosa
Kapie po kropli,
Po dwie.
Issa
Tym razem poszliśmy do innego lasu. Bukowego. Jesiennie. Na początku słońce było za chmurami. Pojedyncze robaki witały nas leniwie. Mały pająk krzątał się wokół swojego obejścia, zawiniętego liścia. Wiemy już z kambodżańskich doświadczeń, że w liściach mieszkają różnorakie stworzenia, w tym i czerwone, gryzące mrówki. Dobra kryjówka, szczególnie w deszczu.
Idziemy dalej, w stronę rezerwatu. To tu zaczynają się przecudnej urody buki i modrzewie. Wychodzi słońce i buki śmieją się do nas. Las zaczyna się mienić tysiącami odcieni żółci, brązu, czerwieni, zieleni, złota…Bogactwo, jakiego często, w zgiełku spraw ważnych i ważniejszych, nie doceniamy. Radość dla oka, radość dla ducha. Idziemy i nasłuchujemy. Towarzyszą nam wszędobylskie, ciekawskie sikorki, których świergot czyni las jeszcze bogatszym. Siadamy i przypatrujemy się kolorom i cieniom. Błogostan.
Kadry jak malowane przez impresjonistów. Oko i mózg pielęgnują paryskie wrażenia. Gdzie nie spojrzę, gęstwina do utrwalenia, zapamiętania. Całe bogactwo wypływa jednak poza kadr, i tak się nie mieści…
Siedzimy, przyglądamy się tym różnobarwnym liściom. Potem idziemy na skraj lasu, kładziemy się w trawie i patrzymy na pole. Przylatują muchy, małe robaki. Pachnie grzybami.
Zamykamy oczy. Słońce pali w twarz, choć to nie lato. Wiatr dzwoni w żółtych liściach młodych brzóz. Najpiękniejsza melodia świata. Czy potrafimy naśladować ten dźwięk…?
Komentarze(0):