02.01.2020
Rok za rokiem
Ja w masce małpy –
Prawdziwa małpa.
Basho
Gdzie najlepiej zakończyć Stary Rok i przywitać Nowy? Oczywiście w lesie. W Sylwestra idziemy do lasu dość późno, około południa. Wieje silny wiatr, a słońce przebija się co jakiś czas wśród gęstwiny chmur. Przechodzi front.
Jedziemy na uroczyska, które zimą wyglądają jeszcze bardziej bajkowo. Towarzyszą nam, jak zwykle ciekawskie, raniuszki i bogatki. Drzewa szumią w rytmie powiewu wiatru. Niektóre wydają zaskakujące dźwięki – skrzypią, rżą, jęczą, tupią. Gdy patrzę w górę, te dźwięki podpowiadają głowie kształty iście z filmów Tima Burtona. Czy zaraz zza drzewa wyskoczy jeździec bez głowy…?
Siadamy na powalonym drzewie i badamy krainę mchu. W zimie mało tu życia. Wszystko uśpione.
Idziemy dalej. Mijamy obrośnięte bluszczem, wysokie drzewa i wspomnienia kambodżańskiego lasu deszczowego natychmiast wracają. Mikro wersja drzew kapokowych i dyniowych. Takie nasze małe Ta Prohm.
Siadamy na kolejnym pniu. Odwracam się i co widzę? Impresjonistyczny obraz z wyraźnym wizerunkiem małpy. Ale przygoda! Jednym krótkim wyjściem do lasu robimy sobie nasze podróżnicze podsumowanie roku. Małpy przecież w Kambodży też były!
Wracając, dostrzegamy nad nami orła, który gniazduje w znajomym miejscu. Pięknie się żegna.
Następnego dnia, już w Nowym Roku, znów o podobnej porze wychodzimy do lasu. Tym razem najpierw robimy sobie samochodową wycieczkę po okolicy.
Front przeszedł, niebo się przetarło i cały dzień świeci piękne słońce. Mijamy dwa duże stada saren, po około 20 sztuk oraz kilka niewielkich grupek. Na drzewach towarzyszą nam wierni strażnicy czyli myszołowy. W jednym miejscu na polu widzimy ich sześć sztuk. Rodzinne świętowanie?
Zatrzymujemy się w niewielkim zagajniku. Wśród krzaków jeżyny znajduję panią biedronkę.
Wędruję kilka kroków w jeżynach, w stronę pnia obrośniętego mchem. Wiosną i latem to piękne plenery zdjęciowe. Stawiam stopę, aż tu nagle ruch i hop hop, dużymi susami ucieka ode mnie śnieżnobiały zając. Ale przygoda! Mój mózg w zwolnionym tempie rejestruje całe zajście ale serce bije szybko. Nawet nie myślę o robieniu zdjęć, mimo, że aparat w gotowości. Patrzę za uciekinierem, którego niechcący obudziłam…Potężna niespodzianka, bo marzyłam o tym, by zobaczyć zająca z bliska, w lesie!
Marzenia się spełniają! Potrzeba tylko trochę cierpliwości ale i wytrwałości w poszukiwaniu okazji. Chcę, by las mi nieustannie układał wszystko w głowie, by we mnie wrastał, a ja bym z niego nigdy nie zrezygnowała.
Komentarze(0):