31.12.2020
„Nowy Rok:
Wiatry starowieku
Między sosnami wieją.”
Onitsura
Na koniec roku do głowy przychodzą mi pejzaże. Różne, które widywałam ostatnio i dawniej. Pejzaż daje tło, osadzenie. W pewnym sensie wyznacza kierunek mojego myślenia. Pozwala zobaczyć wyraźniej albo – z zupełnie innej strony. Daje mi perspektywę. Dodaje intensywności przeżyciom. Pomaga.
Pejzaż to widok-konkretny ale i ogół-zdarzeń składających się na jakieś zjawisko. Ile tych zdarzeń było w ostatnim czasie…? Ile tych pejzaży?
Niejeden raz, w trakcie podróży gdziekolwiek, zatrzymywałam się, by spojrzeć. Ogarnąć pejzaż. Widok. Pobyć. Poczuć. Wchłonąć. Czasem sfotografować, by zatrzymać. Ale i nabrać dystansu.
W ruchu obrazy szybko ulegają zmianie. Nie zacierają się, lecz przeobrażają. Światło. Cień. Załamanie linii.
Trasy codzienne i od-święta. Stałe elementy zawsze są w innym świetle. Nigdy nie jest tak samo, jak wczoraj. Wiem to, jeśli zauważam.
Ile tych pejzaży już nazbierałam w moim życiu? W ostatnim roku? Ostatnim dniu? Ostatniej godzinie? Minucie…?
Jakie w sobie pielęgnuję?
Makro i mikro. Raz morze po horyzont, innym razem meszek na głowie owada. Pięknie zdobione fasady budynku i kolor farby na poręczy. Obrazy z dzieciństwa i dorosłości. Pustkowia i tłumy. Miejsca ciszy i krzykliwych zdarzeń.
Jak one mnie zmieniły? Co zrobiły z moją głową, sercem? Jak wpłynęły na moje działania?
Czasem się mówi: ten widok pozwolił mi dojść do siebie. To otoczenie koi moje emocje.
Wszystkie te uzbierane pejzaże pozwalają mi posiadać widoki na przyszłość. Nawet nieokreśloną, nieokiełznaną. Kończy się dziwny rok, a zaczyna kolejny…
Wiem, że jakiś widok będzie.
Ode mnie zależy, jakie mu nadam znaczenie…
A powyżej i poniżej – pejzaże z tego roku:)
Komentarze(0):