25.02.2021

„Słyszę nieraz, jak mówią: „Odrzucam ten świat”.
Czy świat jest twój, że możesz go odrzucić?”
Rabbi Icchak Meir

4 lutego zauważyliśmy, że orły, które oglądamy w Internecie – tutaj – odbudowują po zimie gniazdo i zaczynają szykować miejsce na składanie jaj. Zorientowaliśmy się przypadkiem. W zimie mało się tam zmieniało. Aż tu nagle – nowa gałąź. Charakterystyczna. Więc zaczęliśmy częściej się „wpraszać na salony”.

Teraz już codziennie przylatują ok 8.00 naszego czasu i pieczołowicie budują. Potrafią jedną gałązkę kilkanaście razy przekładać z miejsca na miejsce. Robią to wspólnie, trzymając razem jedną gałąź albo na zmianę – jedno ułoży ją tu, drugie przełoży w inne miejsce. Potem się moszczą. Badają. Sprawdzają. Rozglądają się.

Już po paru dniach gniazdo zostaje mocno odbudowane. Widzimy, jakie jest stabilne. Żadna wichura, burza nie jest im straszna. Poza dużymi gałęziami są też i drobniejsze. Jest wyściółka z suchych traw ale i kawałki zielonych gałązek.

Jesteśmy też świadkami ich godów. Codziennych. Przed aktem miłosnym samiec krzyczy charakterystycznie. Potem siada na sąsiadujący z gniazdem konar i dziobie gałązki.

Odlatują i przylatują. Ich prywatny świat stał się światem publicznym.

Lubię to poranne podglądanie, podpatrywanie. Jestem o ten ich świat bogatsza. I staram się nie oceniać.

W zeszłym roku byliśmy w gnieździe świadkami odrzucenia jednego młodego orła przez rodziców i ostatecznie przez rodzeństwo. Niełatwe to były sceny. Ale nie mam prawa traktować ich życia wybiórczo. Oglądać tylko słodkie, piękne obrazki. To się nazywa „bambinizm”  i oznacza idealistyczne podejście do natury, przyrody. Za tym potem idą fałszywe przekonania i niesprawiedliwe, krzywdzące wybory. Względem natury i względem siebie. Łatwo się wówczas „zamiata pod dywan” to, co niewygodne. Ma być miło, ładnie, przyjemnie.

A przecież tak nie jest. Bo jest prawdziwie.

Sztuczny, wirtualny świat często nas karmi cudownymi obrazkami. A my dajemy się na te zanęty łapać. Z jakim skutkiem…?

Zamiast doświadczać natury taką, jaka jest. Bez ubarwiania, koloryzowania i faworyzowania. Gdzie jest cykl życia, narodziny i śmierć. Wzrastanie, rozkwit, przemijanie. Rytm. Poukładanie.

Bo nie ma lepszych i gorszych.

Miarą mojej dojrzałości jest uznanie, że świat nie jest moją własnością. Czy mi się to podoba, czy nie. Nasz udział jest iluzoryczny, ograniczony do krótkiego momentu w historii. Jesteśmy tu gościnnie, na chwilę…

Mogę ją uchwycić. Na co czekam…?

Gościnnie u zimorodka, fot. Tomek Mrozek

Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry