06.05.2021

„Z kolczastej szypuły
Taki urodził się
Motyl!”
Issa

Wstajemy rano, tym razem wypoczynkowo, niezbyt wcześnie. Jedziemy do lasu z misją wypatrywania sów. To czas, kiedy wyprowadzają z gniazd młode. Małe sowy uczą się podlatywać, czasem chodzą po ziemi pod drzewami. Sowę widziałam tylko w locie, szybko, raz w Norwegii, a raz w drodze do naszego lasu.

W bukowym lesie dużo kwiatów – ziarnopłon wiosenny, zawilec leśny, fiołek, szczawik zajęczy. Są trochę przygaszone po deszczach ale za chwilę otworzą się do słońca.

Zgodnie z poradą leśnika, chodzę między drzewami i skrobię korę wszędzie, gdzie widzę dziuplę – dużą lub małą. Takie drapanie może wskazywać na wspinającego się drapieżnika. Wówczas sowa wystawia głowę, by sprawdzić, kto to.

Jestem podekscytowana, bo wyobrażam sobie różne scenerie z sową w tle.

Spacerujemy tak ponad 5 godzin, paznokcie zdrapane, a sowy brak. Za to drapaniem przeganiam z dziupli kowaliki. Siadamy i oglądamy, jak przelatują tam i z powrotem. Czujne, szybkie.

Niedaleko stuka dzięcioł.

Idziemy dalej. Drogą przebiegają dwie sarny, a po chwili wiewiórka. Na wysokości wzroku mijamy gniazdo kosa. Płoszymy go ale tylko na chwilę. Odchodzimy, w końcu to jego rewir, nie nasz. Jest u siebie.

Gdy na chwile przysiadam na trawie, widzę wszechświat. Ruch w interesie, mrówki, pająki. Zauważam piękną ćmę. Ależ ma grzebienie!

W małej roślince znajdujemy zielonego owada, ten się ukrył, spryciarz!

Potem motyl. Takiego jeszcze nie widzieliśmy. Chyba dopiero wyszedł z szypuły. Mimo wiatru, trzyma się mocno liścia. Zatrzymuję go i ja – w kadrze.

Wracamy. Nad polami latają jaskółki.

Spóźniona ta nasza wiosna ale i tak nadchodzi.

Mamy tego pewność, jak niczego innego w dzisiejszym świecie.

Gniazdo kosa
Ta ćma ma piękne grzebienie!
Ktoś tu mieszka?
Boski motyl


Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry