28.10.2021

„Kłębiące się chmury.
Przechodzimy
Nad bezwodną rzeką.”
Shiki

Jestem głodna lasu. Las to wie i zaspokaja mój wilczy apetyt.

Idziemy w porze przedpołudniowej. Nie liczę na spektakularne sceny – takie odbywają się wcześnie rano ale nie miałam siły wstać.

Staję w naszym miejscu nad stawem. Może pojawi się zimorodek, choć na moment…

Tymczasem z traw wyłania się głowa…jelenia. Ale niespodzianka! Możliwe, że ktoś go spłoszył i przybiegł akurat tutaj. Co jakiś czas pojawia się i znika. Wędruje, czasem skacze. Cudny, majestatyczny. Stoję jak zahipnotyzowana, dopóki ostatecznie nie zniknie w oddali.

Jest przygoda.

Idziemy dalej i trafiamy na ucztę do kwiczołów. Krzyczą na nas. Podkradamy dwa jabłka. Pyszne, soczyste i słodkie, jak żadne inne. Ruszamy dalej. Nie chcemy przeszkadzać.

Siadamy i grzejemy się w słońcu nad stawem, w którym nie ma już wody. Tylko ślady urzędowania dzików, saren, jeleni.

Jesień mieni się kolorami.

Dobry czas.

Cirrusy zwiastują zmianę pogody. Wieje ale nie tak, jak kilka dni temu, czego pozostałością są zwalone drzewa tarasujące ścieżkę.

Trafiamy na dwa zloty: łabędzi i kormoranów. Pierwszy raz widzę z bliska te ostatnie i w tak licznym gronie.

W kupie zawsze raźniej.

Robimy pętlę. Wracając, chcę jeszcze podebrać kilka jabłek… Eh…ostatecznie rezygnuję. Kwiczoły będą miały ucztowanie na długo.

Niech im się darzy!

Jeleń z wody
Błogi czas
Zlot kormoranów
Wielki odlot
Po wichurze
Radośnie

Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry