03.02.2022

„Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga,
opowiedz mu o twoich planach na przyszłość.”
Woody Allen

W istocie los krzyżuje nam plany i nie idziemy na świętowanie zakończenia szkoły przez najstarsze dzieci w The Global Child.

W sobotę rano przyjeżdża do nas Soben i mówi, że musimy zrobić testy na COVID-19. Okazuje się, że zadzwoniono do hotelu z ministerstwa. W naszym samolocie leciały 4 osoby, którym wyszły pozytywne testy i musimy się przetestować. Okazało się, że ta informacja dotarła już wczoraj ale pani z hotelu nie potrafiła nam tego powiedzieć😊 Natomiast mocno się nie przejęła, bo spokojnie poczekała na okazję, by nam tę wieść przekazać. Dlatego dziś rozmawiała z Sobenem i on nam przekazuje tę informację.

Decydujemy się jechać natychmiast do szpitala na test. Czujemy się dobrze. Uważamy, że to tylko formalność. Soben mówi, byśmy zabrali ze sobą też rzeczy na kilka dni, bo jak się okaże, że testy wyjdą pozytywnie, zatrzymają nas w szpitalu na 6 dni kwarantanny…

Szkoda, dziś takie plany, i rekonesans nocnego nieba i świętowanie w szkole…trudno. Trzeba się stosować do procedur.

No to idziemy. Szpital jest niedaleko nas, 20 minut drogi piechotą. Żegnamy się z Sobenem i w drogę. Słońce świeci, jest gorąco. Dochodzimy do szpitala a tam nikt nie mówi po angielsku. Wreszcie w jakimś punkcie pani nam tłumaczy, że to nie tu, tylko na stadionie. Nie do końca jesteśmy pewni, że ona się orientuje, o co chodzi. Decydujemy się wyjść ze szpitala, udać się do kafejki z Internetem i zadzwonić po Sobena, by nam wszystko dobrze wyjaśnił. Soben przyjeżdża w pół godziny, w międzyczasie zamawiamy naszego ulubionego tu mango shake.

Idę z Sobenem z powrotem do pani ze szpitala, Tomek zostaje przy motorku Sobena. Faktycznie, okazuje się, że przypadki Covid-19 są ulokowane w innym miejscu, przy stadionie. Soben woła nam tuk-tuka, mówi, że musi kierowcy wyjaśnić, by zatrzymał się kawałek od miejsca testowania, bo inaczej nas nie zawiezie. Oni się boją zakażeń. Dlatego też jedzie wraz z nami.

Na miejscu, przy okienku stoi tylko jeden cudzoziemiec. Potem my. Tłumaczymy z Sobenem, o co chodzi. A pan, bez stresu, mówi, żebyśmy przyszli jutro, bo jutro minie 5 dni, a to wtedy należy się przetestować. Prawdopodobnie na lotnisku robili nam szybki test, mimo, że z nosa, i wyglądał jak w Polsce robiony PCR. Jutro zrobią nam test PCR z nosa i z gardła, bo takie są tu wymogi. Ważne też, że za darmo. Za to przed odlotem taki test będzie nas kosztował 130 USD od osoby i jest obowiązkowy.

Zatem mamy przyjść jutro 8.30 na test i czeka się na wynik 24 godziny.

Na odchodnym pytam doktora, czy on ma nasze nazwiska zapisane gdzieś, podane przez ministerstwo. Mówi, że nie. Ciekawa sprawa.

Z Sobenem umawiamy się, że zostajemy w hotelu w czasie oczekiwania na testy, nie przychodzimy do szkoły. To naturalne.

W niedzielę budzimy się jeszcze przed budzikiem, przed 7.00, już wyspani. Hurra! Adaptacja po zmianie czasu postępuje! Pan tuk-tuk na nas czeka i ruszamy 8.15 na testy. Rano jest bardzo przyjemnie na dworze. Dziś słonecznie, choć i chmury gdzieniegdzie. Potem utworzy się ich więcej ale oczywiście – bez deszczu.

Jesteśmy punktualnie w punkcie testowania. Pan doktor robi sobie zdjęcia paszportów, certyfikatów szczepienia. Wymieniamy z nim kontakty na Messenger, bo tak nas poinformuje o wynikach😊

Idziemy do poczekalni. Niestety, nie można robić zdjęć😉 Testowanie jest bardzo szybkie, najpierw z gardła, potem z nosa. Korzystam obowiązkowo z toalety na miejscu i wracamy do hotelu.

Soben przynosi nam słodkie ziemniaki i pyta, jak się mamy. Jest bardzo troskliwy.

O godz. 17.55 czasu lokalnego przychodzą wyniki testów! Pan pisze: „Congratulations, both of you are negative”😉

Więc festa!!!

Z tej okazji idziemy w miasto!


Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry