17.02.2022

„Odwiedzając groby
Siwowłosi chylą się
Nad swymi laskami.”
Basho

W latach 1975-79 rozegrała się w Kambodży najstraszliwsza historia ludobójstwa w dziejach świata. Po walkach z Wietnamczykami i bombardowaniu przez Amerykanów (zrzucili na Kambodżę 2 700 000 ton materiałów wybuchowych), władzę przejęli Czerwoni Khmerzy, którzy ogłosili Rok Zerowy. W ciągu zaledwie dwóch dni przeprowadzono ewakuację prawie dwóch milionów mieszkańców Phnom Penh. Ludzie trafili na wieś, gdzie mieli stworzyć nowe samowystarczalne społeczeństwo.

Rok Zero oznaczał nową Kampuczę. Wszystko od nowa. Żadnych więzi, żadnej własności, żadnej pamięci o przeszłym życiu. Liczyła się tylko partia. Dorośli mieli wymazać swoją historię. Kto był wykształcony, znał języki (badano mimikę twarzy, czy ktoś reaguje na obce słowa), potrafił czytać (nosił okulary) – ginął. Dzieci były czczone jako te, których umysły są niezdeprawowane kapitalistyczną przeszłością.

Tylko cisi przeżywali. Kto spowiadał się partii – znikał. Na powyższym zdjęciu widnieje piękna palma, z której Czerwoni Khmerzy robili narzędzia do podrzynania gardeł. Wykorzystywali do tego nasady liści, których brzegi były bardzo ostre – zdjęcie poniżej.

Jak wspomina bohater książki „Nigdy nie upadaj” (2012) Patricii McCormick, który trafił do obozu pracy mając 11 lat i przeżył tam 4 lata udręki:

„Organizacja. Teraz słyszymy to słowo na każdym kroku. Organizacja ukróci korupcję. Organizacja podwoi plony ryżu. Organizacja wytnie to, co chore. Organizacja sprawi, że Kambodża na powrót stanie się wielka. (…) Czerwoni Khmerzy ustalają porządek wszystkiego. (…) Teraz dzielą nas na dwie grupy, starych i nowych ludzi. Ludzie starzy to trzon, to ci dobrzy, chłopi z wiejskich okolic, jak mówią Czerwoni Khmerzy, twardzi, wyjęci wprost z ziemi, jak diamenty. Nowi ludzie, miastowi, są źli, nieczyści, leniwi jak imperialiści, jak Amerykanie, jak lokaje. Zepsuci wygodnym życiem. (…)

Organizacja ma głowę o czterech twarzach. Podąża za wami wszędzie. (…)

Nie poświęcajcie czasu na myślenie o ludziach, których zostawiliście za sobą. Organizacja się nimi zaopiekuje. Organizacja jest od teraz waszą jedyną rodziną. (…)

Dzieciaki robią się coraz chudsze i chudsze. Wystające żebra. I wielkie, wzdęte brzuchy, jakby napełnione powietrzem. Jestem bez przerwy potwornie głodny, czuję, jakby mój żołądek trawił sam siebie, nigdy w życiu nie czułem tak silnego bólu. Jestem tak zmęczony, że czasami śpię na stojąco. Niekiedy myślę tylko o tym, by położyć się na polu. Ziemia. Ona mnie wzywa. Widzę, jak niektóre dzieciaki umierają na polu. Po prostu upadają. Może to malaria. A może to głód. Upadają, by nigdy się już nie podnieść. Powtarzam sobie bezustannie jedno: nigdy nie upadaj.”

W tym kontekście gorąco polecam też książkę „Kambodżańska odyseja” (1989) Hainga Ngora oraz filmy: „Pola śmierci” (1984) i „Najpierw zabili mojego ojca” (2017), w których opisane są relacje ofiar reżimu.

Szacunki wskazują, że Czerwoni Khmerzy doprowadzili do śmierci blisko 2 mln ludzi –  ¼ obywateli swojego kraju. Umierali z głodu, chorób, tortur, egzekucji, wycieńczenia w nieludzkich warunkach w obozach pracy przymusowej i więzieniach. To najgorsze ludobójstwo, jakie kiedykolwiek mieszkańcy jednego kraju zgotowali swoim braciom i siostrom.

Te liczby krzyczą we mnie, gdy wędruję świątynnymi zaułkami Angkor Wat…

Dzieci i dorośli, kaci i ofiary. Do dziś nie rozliczono tych krzywd, a społeczeństwo się cały czas odbudowuje.

Dlatego nieustannie wracamy do Kambodży, która nas przyciąga swoim pięknem, oszałamiającymi zabytkami, zapachem jaśminu, trawy cytrynowej i swoją krzywdą, niezawinioną krzywdą…

To jedyne, co możemy im dać…

Nasady liści palmy, na brzegach bardzo ostre, jak piła…

Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry