31.03.2022
„Krople rosy –
Czym lepiej obmyć
Pył świata?”
Basho
Budzimy się 3.45 czasu zimowego. Przygotowujemy się, ruszamy, a wschód słońca zastaje nas jeszcze w aucie.
Czerwona kula wyłania się z chmur…Dziś jeszcze jest szansa na ładną pogodę. Od popołudnia mają gromadzić się chmury.
Ruszamy, a w trawach małe stado saren. Na stawach wita nas para łabędzi.
Łapię w kadr uśmiechnięte do słońca dojrzałe bazie.
Skowronek nad łąką znów jest nam towarzyszem.
Przelatują nieme łabędzie. Słychać tylko ruch ich skrzydeł.
Płoszymy potężne stado kruków. Jest gdzieś niedaleko padlina i ptactwo robi sobie ucztę.
Wiosnę widać i czuć w powietrzu, pąkach drzew i krzewów, porannym zgiełku, śpiewach zalotnych. Za moment przyleci trzcinniczek i zrobi się naprawdę gwarno. Raz po raz dzięcioł daje o sobie znać stukaniem.
Obchodzimy stawy. Tropimy jelenie, które były tu tydzień wcześniej. Na pewno są, może śpią. Trzeba się skradać, a my dodatkowo mamy ku temu odpowiednie maskowanie. Najważniejsze, by osłonić odbijającą się w słońcu twarz oraz dłonie.
Siadamy nad wodą. Dla mnie to błogosławiony stan. Zasypiam w kilka minut. Potem budzi mnie moje głośne chrapnięcie😉 Drzemka się udała. Otwieram oczy. Po łodydze trzciny wędruje w moją stronę kleszcz. To naturalne, zrobiło się ciepło i kleszcze wychodzą, jak inne zwierzaki. Trzeba je tylko strzepnąć, dokładnie w domu się umyć i obejrzeć z każdej strony. Bez paniki.
W wodzie dostrzegamy pływaki żółtobrzeżki oraz inne ciekawe żyjątka. Po stawie suną kaczki, głośne jak zwykle gęsi, gdzieniegdzie brodzą czaple.
Obok nas siada motyl rusałka pawik. Zaraz ważka. Wygrzewają się w słońcu, jak my😊
Nie chce się iść ale trzeba szukać zwierza! Gdzie te jelenie i łanie? Zbliża się południe, więc pojawia się więcej motyli – pawik i latolistek. Po drodze mija nas kolejny motyl – to rusałka żałobnik. Cudnie wygląda na obsypanym baziami drzewie. Jest i rusałka kratkowiec. Ależ bogactwo!
Wędrujemy i na naszej drodze kolejny zwiastun wiosny – ziarnopłon.
Jesteśmy w lesie 7,5 godziny. Notujemy jeszcze trznadle, sójki, bieliki i żurawie.
Na koniec żegna nas jaszczurka. Też chciała się ogrzać. Natychmiast wracam wspomnieniami do Kambodży i wędrówek wśród świątyń Angkor. Ich gorące kamienie przyciągały drobnych mieszkańców deszczowego lasu.
W Finlandii wizyty w lesie przepisywane są chorym na receptę. W Korei Południowej już kilka lat temu powstały lecznicze lasy. My serwujemy sobie takie wizyty profilaktycznie i widzimy rezultaty.
Na Chungbuk National University realizowany jest akademicki program „Forest healing” (leśnego uzdrawiania).
Czy i u nas możemy na to liczyć…?











Komentarze(0):