20.06.2022
„Pierwszy świetlik.
Nie odlatuj,
To Issa.”
Issa
Idziemy do lasu o 5.00.
Jest już jasno, czerwcowo, letnio.
Duży zgiełk.
Oto na powitanie całe zastępy: wilgi, szpaki, kosy, sójki, strzyżyki, świstunki, kukułki, pokrzywnice, kruki i zięby. Na bogato.
Idziemy wzdłuż stawów, w kierunku starych drzew. Słyszymy klangor żurawi.
Mija nas bocian czarny. Płoszymy blisko siedzącego bielika. Ależ spotkania! A jeszcze czekają takie, których się nie spodziewamy…😊
W swoim miejscu dzięcioły, a w trzcinach urzęduje trzciniak, trzcinniczek i czapla bąk. Nie ustają w śpiewach.
Nagle przebiega nam drogę młody koziołek. Na chwilę zatrzymuje się na ścieżce. Zerka…
Mijamy stare drzewo.
Odruchowo się obracam, a tu nagle wzbija się…sowa! I odlatuje dalej, do drugiej. Krzyczą na nas, skrzeczą, bo to samica z młodym. Puszczyki.
Co za spotkanie! O takim marzyliśmy! Widzimy je, na własne oczy! Naprawdę!
Nie udaje się zrobić zdjęcia ale pozostają w naszej pamięci😊
Co więcej, wiemy, gdzie mieszkają.
Wrócimy…
Przejęci, że hej, idziemy dalej i znajdujemy fajne miejsce w zaroślach, nad wodą.
Kołują rybitwy. I błotniak stawowy. Ma tu blisko swoje gniazdo.
Siedzimy nieruchomo, zaczajeni na zimorodki. Oczywiście przylatują. Co chwilę. I pięknie nam pozują.
A z wody zerkają na nas żaby. Kumkają cały czas, z niewielkimi przerwami. Koncertowo!
Przez chwilę jesteśmy niewidoczni dla małych kaczuszek z rodzicami. Podpływają blisko nas ale za chwilę się orientują i odpływają.
Przypływają za to młode łabędzie.
Siedzimy i słyszymy brodzące w wodzie, w trzcinach jelenie.
Fajne uczucie, bo ma się wrażenie, że zaraz z tych trzcin się wyłonią…
Wracając ścieżką, już w południe, mamy całą gamę pająków, komarnic i komarów, chrząszczy, biedronek, pająków, ciem, głównie białych i pomarańczowych oraz kózek.
Płoszymy koziołka, który w tym samym miejscu sobie odpoczywa. I znów podobna sytuacja – staje na drodze i chwilę na nas patrzy. A potem hop…i w krzaki.
Dochodzimy do dziupli naszej sowy.
Wcześniej musiała siedzieć na gałęzi, a młody niedaleko uczył się podfruwania. Wtedy je spłoszyliśmy.
Czaimy się, powoli, może wróciły…
Dostrzegamy ruch w dziupli. Schowała się. Stoimy przez moment, ale nie możemy za długo…nie tym razem…
Wiemy, że siedzi w środku i wystarczy po prostu poczekać.
Ale potrzebujemy wytrzymać jeszcze trochę. Do następnego razu.
Wiemy, że cierpliwość się opłaci.
Dzisiejszy dzień pod hasłem cudnych, zaskakujących spotkań.
Byli wszyscy, w prezencie, na urodzinową ucztę mojego męża.
No…może poza modliszką😉
Ale jej na tę okazję nie zapraszamy😉
Komentarze(0):