13.04.2023
„Z gałęzi
Płynącej rzeką
Śpiew owadów.”
Issa
Ruszamy do lasu po 7.00. Nieco później, niż zwykle ale za to w doborowym towarzystwie Aruna. W lesie jesteśmy 8.30.
Gęsta, soczysta trawa wita nas wiosennie. Jak urosła od naszej ostatniej wizyty!
Rozkwit w pełni, a nas prowadzą świeże ślady zająca oraz łabędzie krzykliwe na stawie. Pozdrawiamy je również.
Nad nami gęsi, za chwile łabędzie nieme. Słyszymy tylko ich niesamowity trzepot skrzydeł.
W oddali klangor żurawi.
A my wędrujemy wśród śpiewu zięby, sójki, jaskółek, sikorek.
Kowalik wspina się po korze drzewa.
Na wodzie dostrzegamy perkozka i łyski. Jest i kormoran, jeden, drugi, trzeci…
A to kto? Bąk zwyczajny! Witaj wiosno!
Dzięcioł jak zwykle u siebie. To cudowne, są zmiany w lesie i są nie-zmienności. Jak w życiu😊
Mijamy kilka bobrowisk. Tu ewidentnie praca wre!
Dokąd zmierzamy? Wiadomo, do sowy!
Podchodzimy ją cichutko, choć bez kamuflażu. Udaje nam się ją zobaczyć, gdy zsuwa się prędziutko i tylko dostrzegamy pazurki pod prześwitującą korą. Jest. Obecna. U siebie. U nas😊
Idziemy dalej, a nad stawem kołuje bielik. Ten majestat jego, niezwykły!
Siadamy na mchu na nasze śniadanie świąteczne. Wielka Sobota. Wyciągamy łakocie. Kanapki, warzywa. Arun przygotował indyjski przysmak z płatków ryżowych, podsmażanej cebuli, papryki i przypraw. Pycha! Mamy i jajka, obowiązkowe! Mamy też nasz czajnik na wodę, by zrobić sobie smakowitą, chińską herbatę. Przetestowany na Islandii. Sprawdził się i teraz!
Powoli, leniwie wracamy, po tropach dzików, jeleni i saren.
Znajdujemy świeżo wyklute pszczoły. Chodzą jeszcze niemrawo po ziemi.
Siadamy nad stawem na zwalonym drzewie. Trochę wieje, a tu nagle: jeden zimorodek, i drugi śmiga!
Zachwyceni kąpielą leśną, nasyceni, gotowi na dalsze świętowanie w rodzinnym gronie.
Prawie 5 godzin w lesie. Dużo? Mało?
Nasz jest las. Zawsze.
Las jest w nas.
Komentarze(0):