04.05.2023

„Roi się od much –
Czego one chcą
Od tych pomarszczonych rąk?”
Issa

Wstajemy 3.25, by do lasu dotrzeć o wschodzie słońca. Rześka majówka w tym roku.

Słońce wita nas 5.20, jeszcze w trasie. Piękna kula podnosi się ponad lasem.

Na stawy ruszamy 5.40.

Przed wyjściem mówię: chciałabym zobaczyć dziś trzciniaka, mam nadzieję że już przyleciał.

I kto nas wita? Trzciniak zwyczajny, przyleciał na czas😊

Majowa gęstwina jest urzekająca. Co chwilę piszę, że w lesie jest soczyście ale dziś soczystość się aż wylewa. Wysokie trawy, gęste krzewy.

Mija kilka dni, a ten-sam-las wcale nie jest taki-sam.

Dzięcioł duży wtóruje trzciniakowi. Stoimy tak chwilę, wsłuchujemy się w te poranne, wiosenne dźwięki. Co im może dorównać?

Nad nami przelatuje bielik.

Idziemy i co rusz płoszymy krzyżówki.

Pojawia się i brzęczka.

Wokół roje komarów. Smarujemy się Muggą, bo mimo ubrania siadają, gdzie chcą.

Ciekawe, bo jest rześko, 8 stopni. Im to nie przeszkadza.

Słońce za delikatnymi chmurami, za moment się wyłoni na dobre.

Dziś słychać sporo kukułek.

I pierwiosnek!

I bąk!

Przechodzimy obok łabędzi ukrytych w trzcinach.

Wyroiły się czarne muchy, wiszą nieruchomo, przyklejone do traw.

Co chwilę inny trzciniak trenuje, trenuje…

Lecą gągoły, i krzyżówki, i gęsi.

Czy sowa obecna?

Jest i sowa, którą płoszę niezdarnie, mimo kamuflażu.

Wiadomo, jest sprytniejsza ode mnie. Dla niej to kwestia przetrwania. Kątem oka ją chwytam, potem słyszę, jak drapie pazurkami w środku dziupli.

Dopiero w domu przekonam się, że ukryta patrzy na mnie. Niesamowite przeżycie!

Jak w filmie „Duch gór”, gdy bohater tropi panterę śnieżną. Pewnego razu, już w domu, przekonuje się, że na jednym zdjęciu pantera ukradkiem, zza skały, na niego patrzy. Dreszcze…

One widzą więcej…

W tamtym momencie tego nie wiem, więc idziemy dalej.

Coraz cieplej ale nie gorąco. Dziś będzie najwyżej 12 stopni na plusie.

O 8.30 siadamy na śniadanie u zimorodka. Zjadam i zamykam oko. To już wiadomo. Tym bardziej, że mamy umoszczone wygodne miejsce nad brzegiem. W trzcinach trzciniak. Nieustannie towarzyszący.

Gdy śpię, przelatuje zimorodek, czapla biała i czapla siwa, błotniak stawowy, gęsi i kaczki.

Po dwóch godzinach wstajemy i powoli wracamy. Jest rudzik, perkozek, perkoz rdzawoszyi, lecą kormorany, łyski i kosy.

Z powrotem do sowy, a sowa – wykonuje ten sam manewr. Nie ma szansy ustawić się do zdjęcia😉

W południe zaczynają kumkać żaby. Wychodzą też owady, osuszone, wyrojone.

Wszyscy obecni!

Widzimy ciekawe motyle z rodziny wąsikowatych z długimi czułkami (to wąsik zieloniaczek, znany też jako wąsalek czarnogłówek), wiosennego motyla – osadnika egeria, chrząszcze z rodziny ryjkowcowatych i kózkowatych, złotkę jasnotową i inne chrząszcze, żyjątka.

Makro-cudowności, które też doskonale mnie widzą i gdy się nachylam, subtelnie chowają się pod liściem. Za moment wychodzą i znów chowają. Trzeba się nagimnastykować a wiatr rusza je wszystkie i rusza…

Przebiega nam drogę oleica fioletowa. Za szybka! No to ją podziwiamy😊

Po 7 godzinach leśnej majówki żegna nas czule kowalik.

Mówimy mu: do szybkiego i już tęsknimy!

Trening trzciniaka zwyczajnego
Sowa patrzy na mnie
Jak cudna jest pokrzywa wiosną
Wąsik zieloniaczek
Było ich tu sporo
Uroki pokrzywy
Ślimakowy świat kolorów
Chrząszcz, którego nazwy nie pamiętam:)
Ryjkowcowaty
Kózkowaty
Złotka jasnotowa
Majowa soczystość

Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry