16.11.2023

„Podróżowanie może mieć większą wartość niż dwa lata studiów uniwersyteckich.”
Winston Churchill

20 czerwca 2023, wtorek

Jest 20.00 czasu lokalnego, 15.00 czasu polskiego. Jesteśmy po obfitej kolacji w koreańskiej knajpce niedaleko nas. Nie spodziewaliśmy się takich porcji. Najpierw zupa z kimchi – taki kapuśniak tylko bardziej na ostro. W małej miseczce. Potem dodatki – szpinak w sosie, kimchi, kiełki w oleju sezamowym, kapusta pekińska na ostro i kiszone warzywa ale nie umiem ich zidentyfikować. Tomek dostał ramen z sushi maki ale sushi takie na ciepło, smakowite, z jajkiem w środki, jakimś mięsem, ryżem, warzywami. Moje danie główne to ryż zapiekany z warzywami – marchew, cebula, szpinak, kiełki i na to trochę mięsa mielonego, a na górę wbite jajko sadzone. W ciepłym garnku. Smakowite ale bardzo dużo😉 A mieliśmy tylko coś przegryźć…

Wracając mijamy krawca, nowoczesną piekarnię, a obok wysypaną górę piasku do remontu innego przybytku, dalej pralnia, fryzjer, salon paznokci, znów jakieś remonty. Wszystko przy ulicy, na otwartej przestrzeni, jakby sprzedaż z garażu. Życie toczy się tu w taki sposób, otwarcie, w komunie, z innymi.

Dziś wstajemy po 5.00. Na 6.00 zamawiamy śniadanie (jest od 6.30 do 10.30 ale wczoraj szef kuchni powiedział, że od 6.00 jest OK). Dla nas bomba, bo dwa razy wyjeżdżaliśmy wcześniej i rezygnowaliśmy z posiłku a szkoda, potem człowiek w lesie jest głodny. No więc śniadanie azjatyckie czyli ryż z warzywami i kurczakiem, do tego owoce i kawa. Na 6.45 pan tuk-tuk i jedziemy do Ta Prohm.

Po drodze kupujemy wodę i mango do domu. Docieramy do świątyni. Jest 7.10. Otwierają o 7.30 więc chwilę czekamy ale wpuszczają nas 10 minut przed otwarciem. Wokół kramy, sprzedający, podbiegają do nas dzieci i chcą coś sprzedać ale nie korzystamy.

Wchodzimy na teren świątyni. Jest cicho, jeszcze nie ma ludzi. To czas, by zrobić zdjęcia bez tłumów choć i tak ich nie będzie. Kilka grupek nas mija w czasie całego pobytu. Siadamy sobie przy jednym z potężnych drzew kapokowych (puchowców) i sobie siedzimy.

Kontemplujemy ten wyjątkowy czas.

Ta świątynia ma niesamowity urok. Jest też rozsławiona przez film z Angeliną Jolie „Tomb Raider”. Przychodzimy tu co roku, robimy te same ujęcia, ale to nie szkodzi, bo wciąga. Nad nami, na gałęziach wiszą plastry miodu z pszczołami. Naliczam 12 na jednym konarze, obok jeszcze kilka.

Jest tu dorodnie. Jest gwarek, który nam umila czas. W oddali słychać gibony. W zeszłym roku były tu żółte papugi.

Pijemy kawę kupioną wczoraj w butelce, słodką, z mlekiem. Tu wszystko smakuje, jeszcze w tym upale. Co rusz strażnicy świątyni pilnują, by nie przechodzić niedozwolonym przejściem. Ruch jednostronny, nie ma cofania się, bo ścieżki i platformy widokowe są wąskie, a w sezonie, przy tłumie, byłby niezły zgiełk.

Podchodzimy do słynnych drzwi oplecionych przez figowce. Niesamowita natura przejmuje kontrolę. Wszędzie latają różnobarwne motyle.

Wracamy wokół murów świątyni. Wchodzimy w las. I proszę, na wejściu, przy dużej dziupli pająk. Ale wysoko. Robię mu tylko zdjęcie dokumentacyjne, bo gdy się ruszamy, ucieka. Są ćmy, a gdy wychodzimy na otwartą przestrzeń, z palmami i bajorem, mnóstwo motyli. Jest paź królowej, jest nasz turkus, i żółty, i pomarańczowy, jest fiolet, biały, czarny i nawet taki nowy, czerwony. Latają wokół nas, trudno je uchwycić w kadr.

A pot się leje…i leje… Nie ryzykujemy, wchodzimy w cień. Tu w zeszłym roku była duża ćma i fajny, żółty chrząszcz z buławkami – jak z bajki. Były też patyczaki.

Czas bardzo szybko nam płynie. Już 12.00 więc wracamy do pana tuk-tuka.

Wracając kupujemy udka z rożna z ryżem i shake marakuja. Wiatr przyjemnie nam wieje w twarze w czasie drogi…

Niezwykła Ta Prohm
Najsłynniejsze wrota w Ta Prohm

Komentarze(0):

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Idź do góry